na ulicy Słupskiej, powietrze sztormem pachnie
w okna pukają spadające liście
jesień ostatkami sił trzyma się drzew i ławek
choć słabnie z dnia na dzień
jak tonący statek
krótkie spódniczki na dnie szafy zawitały
i moje ulubione szpilki
książki i wino już dziś na stole biją się
o swoją wieczorną pozycję
a wieszaki walczą o przetrwanie
pod ciężarem puszystych kożuchów
na ulicy Słupskiej zamieszkała ostatnio nostalgia
gęsta jak mgła
poeci dzielą ją jak sernik do cynamonowej herbaty
ubrani w kaszmirowe szaliki
piszą wiersze o makach i letnim wietrze
próbują oszukać czas na papierze, a przed lustrem
liczą każdy siwy włos
na ulicy Słupskiej chciałby zatrzymać się świat
zastygnąć na chwile by przetrwać zimę
aby w jesiennym uścisku poczuć ciepło i cisze
przecież nic się nie stanie jak raz nie będzie świąt