Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pan M.

Na skraju leśnej polany usiadła
W głąb myśli swoich najcichszych spadła
Nie było jej dla nikogo nie było dla świata
Jej serce od dawna pustka i smutek oplata

Ma czasem wrażenie że kogoś kocha
Na chwile ów pan jej myśli omota
Dłonie zadrżą niepewnie i oddech przyspieszy
To trochę czasu potrwa a ona się cieszy

Myśli wtedy : „Kocham! Kocham nareszcie!”
Jeśli tylko chcecie w jej słowa wierzcie
Ona w nie wierzy i jest szczęśliwa
I nagle coś strasznego w swym sercu odkrywa

To fascynacja, nie miłość przecie
Zmienna i nietrwała jak pewnie wiecie
I znów się smuci i łzy w dłoniach skrywa
I pyta : „Gdzież jesteś miłości tkliwa?”

Lecz pan ten dalej ją intryguje
Natura jego jej myśli nurtuje
I chciałaby być z nim choć to niemożliwe
I znów nadchodzą jej dni płaczliwe

Teraz już wie że kocha szczerze
Uwierzcie proszę bo i ja wierzę
Kocha cierpiąc, cierpi kochając
Nic prócz kilku spojrzeń od niego nie mając

I mieć nie będzie więcej od niego
Kłopot w tym że inna jest żoną jego
Cóż biedna ma robić, tylko wzdychać skrycie
Takie nieszczęsne jest teraz jej życie

Siedząc w lesie sprawę przemyślała
I mimo wszystko przestać kochać go nie chciała
Choć pewnie on się o tym nie dowie
Pana tego będzie mieć ona zawsze w sercu i głowie

20 789 wyświetleń
181 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!