Może gdybym został świętym z bidetem w łazience i dużym domem pełnym pieniędzy i gdybym nas wyciągnął z koślawej nędzy to poczułbym w swojej dłoni twoją ciepłą bułeczkę z wystającym pomidorem
jednak jest płótno lniane szare jak stopy sześcioletniego boga który biega z czerwonym lizakiem i sieje wśród dzieci trwogę
gdybym dał ci kuchnię większą od ślepej kiszki to upiekłabyś szarlotkę z dżdżownicami na ucztę dla myszy
a dla nas wielkie łoże z prześcieradłem w plamy które zostawiasz jak makrela rozgrzana pożądaniem.
Chyba nigdy nie pozbędę się tego odruchu zasłaniania oczu, gdy czytam Twoje -surowe do szpiku kości- wersy. Są przejmujące. Czasem myślę, że przerysowane, jak karykatury. Ale gdyby takie nie były, Kowalscy przeminęliby - jak wszystko - bez echa.