Zbyt często ludzie chodzą na mityng w przeświadczeniu, że to ostatnia deska ratunku, oczekując jakieś cudownej recepty na trzeźwość na szczęście...zbyt rzadko idą tam by rozpocząć nowe życie...oparte na ciężkiej pracy nad sobą... Tak tylko sobie pomyślałem...czytając :)
Może on i alkoholik, ale jak widzę jest też ofiarą przemocy. Najgorsze,że dla niego nie będzie litości, bo przecież pijak...a ona taka biedna, musi nieść to brzemię...z pomocą Pana...w życiu nic nie jest tak jednostronne jakby się wydawało.