Mogłabym wyliczać wszystkie niewymowne chwile zawieszone linią wzroku.
Mogłabym nawet spróbować je wytłumaczyć, stojąc w bezruchu do końca świata i dłużej. Tę toń niebieską i zogniskowanie, drgające wzruszeniem, znanym w każdym języku świata bez tłumacza.
Ale nie chcę, bo dzwonią dzwoneczki, jakby ktoś lekko poruszał strunami harfy, wprawiając w ruch całą przestrzeń w półpłynny wymiar, odmierzany ruchem delikatnych skrzydeł. Rwą się do lotu, drżąc coraz bardziej, a każdy dotyk, napinając struny, przedłuża do granic wibracje rozpierających gongów.
Przenikasz, gdy płynę do ciebie eksplozją światła.
Ślicznie i wyczuwam nutki pięknych uczuc ,grają dźwięcznie te dzwoneczki ,w takich chwilach nie tylko tytuł pisze się sam..-pozdrawiam milutko Beatko i moc takich dzwoneczków :))