Między brwi uniesioną falą A dłoni smugą nad ustami Żyje swym życiem Dawne piękno W złotych kłosach uśmiechów Odliczanych Niepierwszymi zmarszczkami
Zawieszona jak wiropłat w tańcu Gdy ręką już nie tak gładką Ustawiasz na stole filiżanki I zbierasz okruchy z tą pieszczotą Palcami najczulszej kochanki
Obrus łasi się do twoich nóg Nawet stół pomrukuje rozkosznie I każdy sprzęt tu Głodny twych dotyków Cierpliwie czeka Na znajomych pieszczot porcję
A ty cudownie nieświadoma niczego Zerkasz znowu w lustro niepewnie I zupełnie nie rozumiesz Dlaczego Czasem spojrzy ktoś na ciebie Tak niemożliwie Że obudzi tym jednym spojrzeniem Śpiącą w twoich oczach królewnę
Pani, istnieją w Twych słowach promienie, które przenikną we mnie wszystko. Czytam i słowa Twe mnie przeszywają. A jakaż to głęboka zaduma mnie owładnęła nad wymową tych słów na skrzydłach których uniosłaś ku mnie swe podziękowanie... Nie są one ubogie, to nie za mało - to wszystko.
Monsieur Adnachiel... Mnie zaś wprawiają w zakłopotanie Twoje słowa, wobec których staję bezradna z rumieńcem na twarzy. I choć zabrzmi to zbyt ubogo, mam nadzieję, że odgadniesz ile wyraża dziś moje jedno: Dziękuję.
Królowo Giuliet, racz wybaczyć, ale ma wrodzona etykieta dworska nakazuje mi niezwłocznie wyjawić podziw dla tegoż szlachetnego odbicia w lustrze, które i Ty, Pani, stojąc przed zwierciadłem duszy zechciałaś zauważyć. Wszak pojawienie się tej damy nie tylko wprawiło me serce w zakłopotanie, lecz również i w niemy zachwyt. To najbardziej czarująca ze wszystkich znanych mi kobiet. Jeśli tu wrócę, to tylko dlatego, by ją jeszcze raz ujrzeć...
Aga mnie też tam mierzi ta królewna, ale nie mogę znaleźć właściwego słowa, a chciałam, żeby rytm był dzięki rymom zachowany, ale jeszcze nad tym myślę;)