Płonąca nadzieja
Marzenia na sprzedaż dziś wystawiłam
Nadzieję wcześniej w kominku spaliłam
Cudownym, błękitnym ogniem płonęła
Wojna dwóch światów tak się zaczęła
Rzeczywistość w ramionach utulić mnie chciała
Jak matka swe dziecko do siebie wołała
Na końcu drogi rozpostarła swe ręce
Czekając aż przybiegnę do niej na prędce
A droga doń choć jasna i piękna tak była
Mroczną tajemnicę gdzieś w sobie kryła
Ja na rozdrożu niepewna wciąż stałam
Wyboru mego nie dokonałam
Marzenia na drugiej ścieżki końcu
Wygrzewały się w zachodzącym słońcu
Wabiły mnie śpiewem i szczęścia obietnicą
Trudno mi było uwierzyć ich licom
Zbyt niesamowite, bajkowe zbyt były
Zapewne tajemnicę też w sobie kryły
Na granicy szaleństwa, w ogrodzie obłędu
Wychyliłam nieśmiało twarz zza zakrętu
Dokąd iść nie wiedziałam
Decydować dziś nie chciałam
Ruszyć musiałam w jedną ze stron
Gdy potknęłam się o niewidzialny trzon
Wtem obraz wyboru rozmył się
Zniknęły moje drogi dwie
Bez kompasu, pośrodku niczego
Bez szumu wiatru i znaku żadnego
Pozostawiona tylko sama sobie
Oddałam duszę pod opiekę żałobie
Łańcuchy wiecznego cierpienia mnie trzymają
Świadomość win mych wciąż oplatają
...A ja naiwna dziecinnie tak
Wyznaczyłam w końcu szlak...
Iść chciałam tam, gdzie czekały marzenia
Lecz na horyzoncie majaczył tylko ów...
...RAŻĄCY BŁĘKIT PŁOMIENIA...
Autor