Kolejny dzień bez zwłoki. Ale trup zalega w szafie i odór nie do zniesienia zatruwa nam powietrze. Nikogo nie korci by tam zajrzeć, nikogo by przewietrzyć.
Śmierć to taka fajna gra. Prawda? Potwierdzisz, to jasne. Jak to Słońce, które zagląda przez okno zrywając na równe nogi zabiegane stopy dla pełnych rąk roboty od poniedziałku do soboty.
Kochanie, ale to kolejny dzień w bezsensie. Brudna praca, brudne ręce. I łezki, jedna po drugiej. Licząc je codziennie i zbierając w głąb poduszki. Moze to jedyne? Człowieka we mnie okruszki?
Przyniosłem dzisiaj na kolację swiezą, pachnącą nadzieje. Pozyw się, kochanie, jedz jak najwięcej. By znów o poranku, lecz pochmurnym i deszczowym mieć wiarę w nowy dzień, nowy
Tadzik wracający po notce z dziewczynkami.. ''kochanie'' było na zakręcie pod bażantem party w szklarni z siekierką a deser z warcabami w środkowej klatce