Kiedy w końcu ode mnie wyszedłeś, monsun ulgi rozkwitł ci w sercu. Z nieudawanym uśmiechem uruchomiłeś silnik, mknąc do niej tęczą zapomnienia. Pochowaliście mnie oboje, świętując pogrzeb lampką szampana. A później ona stanęła przed tobą naga. Wpatrywałam się w jej wygrawerowane ciało, wciąż tkwiąc w kąciku twojego oka.
Sobą, aż od bólu można powiedzieć... idę herbatę wypić zimno mi a to znaczy ,że moje blizny dają o sobie znać...czytam Cię ...i znajduję część siebie...i zabolało...znowu...a myślałam,że choć trochę wypchnęłam to z siebie...i guzik:))