Latanie
Kiedyś pragnęłam pojechać w góry
Lub wielkich zamków zobaczyć mury
Potem pragnełam zobaczyć morskie fale
I pływać w tym jakby małym oceanie
Zawsze dążyłam do mych marzeń spełniania
Nie obca więc mi była i sztuka kochania
Ale to mnie teraz już nie zadowala
Bo najbardziej pragnę niemożliwego
Latania...
Chcę zostawić codzienność głęboko pode mną
Spać w chmurach otulonych promieniami Słońca
Mieć powód, by wstawać wcześnie rano
Żeby oglądać w schód Słońca
A potem zachód i tak bez końca
Bo życie na ziemi jest przereklamowane
Żyjesz, by umrzeć. To naturalne
W chmurach umarłabym też oczywiście
Ale szczęśliwie, a nie tragicznie
Mogłabym się zabić i iść tam, gdzie pragnę
Tam w górę, gdzie ręką nie sięgnę
Lecz nie chcę skończyć już mego życia
I ciało zostawić na pastwę gnicia
A w niebie przedwcześnie zacząć nowe życie
Po to, by tam cieszyć się o świcie
Nie chcę być jednym z wielu samobójców
Co szybko użyli awaryjnych hamulców
Wolę poczekać
Niebo będzie mi cenniejsze...