Każdego wieczora przychodzi zaduma I myśli napięte jak lina czy struna. Już liście z drzew spadły i pusto dokoła I wkoło tak cicho, już nikt nie zawoła.
Wciąż słucham tej ciszy, Już w uszach mi dźwięczy. I czekam na znak Twój, Czekanie tak męczy.
Każdego poranka sen nie chce odpływać A w snach swoich bywam tak bardzo szczęśliwa. Znów bladym porankiem żegnam Cię bezgłośnie, A liście zielone szeleszczą miłośnie.