każdego dnia cegła za cegłą buduję mur by nie widzieć zła nie czuć bólu słonych kropli łez
lecz wciąż podmywa go deszcz ludzkiej obłudy zawiści i kłamstw stęchły odór katakumb ofiar nienawiści wdziera się w nozdrza nie daje spać
na wielkiej łące zgniłych kwiatów trawy nasiąkniętej krwią aniołów zasłanej kartami wielkich ideałów sztandarami niesionymi przez przegranych armii tych co serca mieli miłością bijące
kolejna cegła ciąży w dłoni nie położę jej na murze bo trzeba widzieć by oni wiedzieli że kiedyś wrócą przeszłości duchy i rozliczą każdą torturę dzień znaczony krwi kroplami
zburzmy mury świat zobaczmy jakim jest a znajdą się ci co serca mają jeszcze nieumarłe i znów sztandar wzniesie się w górę by drżeli ci którzy w imię swoje ze śmiercią układ zawarli ...