już prawie rok jak ucichł Twój płomień a z ust odszedł ostatni uśmiech gdzieś ku słońcu powędrował
dziś przyszedłeś we śnie sen na jawie, jawa na śnie wyciągałem dłoń ku Tobie unikałeś jej jak ogień wody mówiłeś, że wszystko dobrze u Ciebie że tam u góry lepiej żyje się
obudziłem się nad ranem w gzymsie skroni łzy stanęły pierwsze zarysy promieni oczy drażniły dziękuję, że przyszedłeś wiem, że zawsze mnie pilnujesz wszystkie zakręty na drodze mi prostujesz i szepczesz do ucha, że mam, dla kogo żyć gdy moja dłoń na manetce zbyt owinie się nie pędzę szybciej niż Twoja skrzydła unoszą Cię, bo nie dogonisz mnie.
Mateuszowi, śpij spokojnie bracie, już prawie rok.