jednostajny szum gdzieś w zakamarkach jaźni nie wiem czy to sen a może jawa deszczem znaczona zapach bzu natarczywie drażni nos co było a może nadejść ma kilka strof nienapisanych szuflada pełna wspomnień niczym westchnień biblioteka pamiętania i niepamięci
kochałem dawno a może nadal gdzie się to zdarzyło nie pamiętam na niebie tęcza barwi błękit po deszczu strachem znaczonym słoneczny miraż wielobarwnej fontanny
pradawne drzewo słucha bajania zgranych nut fałszywy dźwięk ono wie ze to dusza gra sercem nienauczonym za mgłą niewyspanej nocy budzi się świt czerwienią promieni słońca zadając kłam nienadejścia jutra
miliony pomysłów na śmierć kto da przepis doskonały by żyć iść przed siebie w ten jedyny czas dany nam tu nim zobaczy się co jest tam po drugiej stronie horyzontu znaczącego granice istnienia oczyma przysłoniętymi obolami dla tego co rzeką przewozi w jedną stronę
ach jakbym chciał wtulić się znów w ciepłe ramiona bez krzty pożądania poczuć ciepło ciała wyczuć znów rytm serca w swej arytmii ginących wspomnień koloru oczu i ust niedane mi będzie zaznać radości bez końca
jednostajny szum z kranu kropla za kropla trzeba by naprawić