Życiorys
I żeby już tej zimy nie było..
Wisiałam na trzepaku wpatrzona gdzieś w chodnik.
Chwiał się pod złotym firmamentem nieba.
Było jasno, choć późno, a magia obłoków
Sprawiła, że zrozumiałam czego mi potrzeba -
Słońca, które nie zajdzie.
I żeby tą wiosną zakwitły miłości..
Skulona gdzieś w kącie z mokrą chustką w dłoni
Patrzyłam na kafle – Te białe, bezduszne
Odbijały się we mnie echem wszystkich błędów
Kogoś, kto gdzieś teraz coś, co moje trwoni -
Nienawidzę Cię, „Tato”.
I żeby to lato pachniało mi czasem..
Duszne pokoiki, chłodne noce, śmiechy,
Napoleon i Polska – tak pamiętam chwile.
A słowa spływające z ołówka na papier
Plącząc się i krzywiąc, mówiły, że żyję
- To nic, śpij dalej. Płakałam ze szczęścia.
I żeby tamta jesień nigdy nie nadeszła..
Kiedyś, gdy czas stanie, ja będę w potrzebie -
spojrzę w „twoje” okno na dziesiątym piętrze
Potem stanę w miejscu, gdzie ty wtedy stałaś,
Zaśmieję się głucho.
Tchórzy nie ma w niebie.
Dobranoc Mamo, zachody są piękne.