Niegdyś... gorący dotyk dłoni trzymający Cię w swoich objęciach przyjemnie parzył każdą część ciała. Znieczulał wszystkie dotkliwe rany skrupulatnie zbierane w drodze jaką wyznaczył Ci los ubarwiając życie teraz... przejmująco zimny...
Niełatwo podnieść się... otrząsnąć z bólu gdy rzeczywistość rzuca Tobą o ziemię miotając jak uschniętym liściem niczym porywisty jesienny wiatr...
Zaczynasz zdawać sobie sprawę że jak ten marny listek nie odrodzisz się na nowo. Być może... pozostaniesz zakładką w jakimś niedokończonym romansidle na pamiątkę...
Tylko czasami pod pieszczotą czyichś dłoni przypomnisz sobie jaka byłaś świeża i drżąca gdy...kochał...
Z czasem jak ta miłość która straciła swój urok i barwy usychając jak ona... spod zaciśniętych ze złości dłoni wykruszysz się... ponownie upadając będziesz mało istotnym pyłkiem Jego przeszłości którą pieścić teraz już będzie tylko wiatr...
Hm.. refleksyjnie powiało melancholią. To wykruszenie aż boli Agnieszko. Piękny wiersz. Taki jak z lotu ptaka na to co w dole, lub za nami. Pozdrawiam :)
Witaj Agnieszko Twój piękny wiersz przypomina nam jak powszedniejemy z każdym minionym dniem ,nie mając nic poza wspomnieniami ,lecz zawsze mamy marzenia i czas przyszły by je spełnic- pozdrawiam sercem i miłej i kolorowej nocy :)))