Dziadowa Kłoda
Groby ojca siostry bratowej sąsiadów
Grób nieznanego żołnierza
Mogiła dzieciństwa
Mary młodości snujące się
Niewyraźnie niewyraźne jak szarość zmierzchu
Mimo światła i poświat kolorowych
Dookoła majowej pełni księżyca
Tak mało przejeżdżamy tutaj
Żeby żyć
A tak często posprzątać umarłe
Boimy się oczy w oczy stanąć
I porozmawiać z tym co tak już obce
Więc omijamy więc przeczekamy
Aż odejdzie do światów równoległych
Subkultura szaleństwa żądającego
Dzikich porywów niespełnionego
Śpiewającego rymy niezrozumienia
Na boisku grają mecz ludzie
Wciąż w tym samym utkwieni
Łuczywo tato i mama nazywali szczypą
Nic więcej nie przychodzi mi do głowy
Tamtejsze muzy zabiła miłość
Warto naprawdę warto było
Wena wyjechała bo miała czerwony paszport
Ponoć wraca i szepce pustkę po niemiecku
Duszom które nie chcą żeby poniósł je
Anielski orszak lub chociaż pieśń zbawionych
Autor