Gdzie tarcza słoneczna, która osłania I pył gwiaździsty co wzrok zaprószy Gdzie blask miesięczny jak świadek niemy Tam w łódce snów dziś popłyniemy.
Na drodze mlecznej napełnimy kubki mleka wanilią białą jak śniegi Księżyc ciemnością otulimy po czubki Gwiezdne na niebie policzymy piegi.
Z komet sobie zrobimy latarnie, by wśród asteroid nie zbłądzić nagle Planetoidy spłoszymy figlarnie W kosmicznym wietrze zwiniemy żagle.
Do siebie mówić nic nie będziemy w próżni stworzymy czarną dziurę z marzeń Wzrokiem lekko swe twarze omieciemy ze śladów zmęczenia od nadmiaru wrażeń.
Sennie zamrugamy wolno powiekami nie dowierzając czy prawda...czy bajanie...? O świcie na ziemię wrócimy z ptakami Kosmos zapłacze nad naszym rozstaniem.
Rozstać się z Tobą muszę, gdy słońce w swą drogę rusza, łódka odbija z objęć przystani Morfeusza.
Rozstać się z Tobą muszę nim ranek wstanie nowy Morfeusz przystań zamknie na zamek księżycowy.