Gdzieś w starej kamienicy brzdęk butelek szklanych nic, tylko to się liczy Płacz dzieciaków małych Chudy wilczur skamlający o jedzenie prosi Akordeon rzępolący krzywe dźwięki roznosi Zagłusza je kosiarka znanej firmy Bosch Nie słychać tylko śpiewu kanarka Za rogiem pali się kosz Tuż obok stare babska w czerwonych kabaretkach Menelowi krwawią łapska Na sygnale pędzi karetka Strach zameldował się na stałe, ze zgrozą za rękę spaceruje Ja nie bywam tam wcale bo... mnie on paraliżuje...
A spod śmietnika puszcza mi oczko miś z odpadniętym uchem... Gaszę lampkę, idę spać...
Wytarzałem się jak pies w tym wierszu. Dla mnie super, jak moja chusteczka w kieszeni. Super impresja socrealistyczna w kapitalistycznym świecie. Pozdrowionka.