Gdy chcesz czegoś mocno tak Że mógłbyś poruszyć cały świat Gdy upór twój koliduje z rzeczywistością A ty sam dławisz się już złością Gdy wiara najodleglejsza ku tobie się skłania A tęga głowa wszystkiego ci zabrania Gdy zmysły twoje skupione dają znak Aby fizyczne ciało rozpoczęło atak Gdy wola silna w supeł wiąże emocje By wezwać do walki niegdyś kończyny mocne Gdy pragniesz tylko głowę własną w ruch wprawić A żadną jawną siłą nie możesz tego sprawić Gdy myśl swoją słuchem chcesz ocenić A język drętwy słów nie potrafi wymienić Gdy ciałem swym walczysz o ciepło Słońca A całego Cię oplata skóra nic nie czująca Gdy dłoń twa o dotyku bliskich marzy A ty mówisz jej że zbyt wiele waży Gdy wewnątrz serca gorącego wrzenie czujesz A własnej związanej materii nie obejmujesz Gdy wzrokiem zbłąkanym dalekie obrazy śledzisz A wiesz że już innego miejsca nigdy nie odwiedzisz Gdy śmiech lub złość twarzą chcesz wyrazić A twarz nie potrafi sobie tego nawet wyobrazić Gdy energii w Tobie tyle by byka powalić A ciało skromne nie pozwala ci się tym chwalić Gdy na tak wielu swoje troski starasz się przelać A w troskliwym tłumie samotnie pisane ci umierać Gdy czujesz wciąż godność i życia zaszczyty A pozostałeś tylko umysłem zaklętym w głaz zużyty Gdy parodię życia samobójstwem chcesz pokonać A samą wolą nie jesteś w stanie tego dokonać I gdy przez krzyk najbliższych osób motywowany Będąc pod presją czujesz się wyraźnie zakłopotany Bo wiesz że od teraz na wieki jesteś sparaliżowany Całym sercem, całą mądrością do łóżka przywiązany A kawałem mięsa, trupim ciałem… przypieczętowany
Jak moja możliwość wyobrażenia Mogłaby się więc równać Z jego potęgą doświadczenia?