Styczeń skorzystał z ułaskawienia
Drapie jątrzy domaga
A jest dopiero wczoraj
Maślana ciemność
Jutro nie zamierza
Dać zaprosić się na ciało
Choć przyjemność
Proszę o wino
W te same usta wlać
Krzyczę o wolnego siebie
Jakież to podniosłe
Kiedy niemo się upada
Twarzą w ziemię
Nie ma kruków tej nocy
Znaleziono kolejną
Porcja to wyrzygana nie warta
Lepiej przejść ponad
Sidła słodkie o smaku trupa
Śmierć uparta
Kochanek zamarzł
Szabrownicy wraz z różami
Ogołocili z żył
Na pamiątkę zdarzenia
Pomnik z podpisem
Poeta tu był
Najdłużej rzeka
Płynie jeśli nie z łez
A ryb tłusto
Nie widzę odbicia
Nurt mętniejszy od serca
Choć w sercu pusto
Las jest jeszcze
Z drzew plac zabaw
W piaskownicy mnogość
Małe rączki tworzą kształty
W ziemi aż do grobu
Kopią jego głębokość
Oraz góry te najmiększe
Te mi znane i odległe
Uwielbiane
Rozlać między nazwać
Drogą biało jedwabistą
Trysnąć na nie
Uciszam podpowiedzi
Kompres rozpalone czoło
Już nie starcza chwili
Za blisko jest odległe
Choć gorączka słabnie
Jutro pogrzeb zamówili
Za plecami wódka
Rozsypana scena
Tyłem do widzów stała
Mimika twarzy zeszła
I klepanie jak oklaski
Nagością szafowała
Kiedyś przebadałem
Pani zakamarki jaźni
Teraz rak sumienia
Kroplówka z wiary
Diagnoza i recepta
Wbić w papierach do widzenia
Otworzyć drzwi już mogę
Tylko zima na mnie patrzy
Mamy randkę i ku sobie
Bo w szpitalu gdzie pacjentka
Nie ma sensu na nią czekać
Już umarła w mojej głowie...
2015.12
Autor