Deszcz z szarego nieba
Deszcz z szarego nieba
Zmoknięta do szczętu flaga
Spuszczona do połowy
Deszcz padający z jesiennego nieba
Smutny widok nagich drzew
Fabryka kiedyś potęgą kuchenek stojąca
Umarła
Robotnicy jak niepotrzebne komuś roboty na złomowisko odstawieni
Jak szara jest ta jesień
A tyle nadziei niosły tamte dni
Okrzyki radości niosły się przez tłumy
Skandowano i twoje imię
Wysoko wzniesione ręce widziałem w symbolu ułożone
Umarło wszystko
Ubrane teraz farbą fałszu
Wleczone jest w przedstawieniach
Farsach obrzydliwych
Jak deszcz zabrał swoją szarością miły duszy widok
Tak wy swymi uczynkami ukradliście nadzieję
Kraju mój ukochany tak wiele dzieci znów wygnałeś na obczyznę
Wtedy jednak zaborca był nam panem
A dziś
Krzyczę zdzierając gardło
Cisza
Nikt nie ma odwagi powiedzieć
Sprzeciwić się fikcji
Nikt
Władysław Andrzej Bobrzycki