Marsz
depcząc kanony codzienności
przedzieramy się przez piekło dnia codziennego
omijając żebrzących litości
złamanych walką z własnym ego
nasz czas nie stoi w miejscu
nietoperze zwołują kruki i wrony
czekając na pierszy nasz krok
ten jeden ten pomylony
walką stwardniałe dłonie
tak samo jak nasza dusza
niech nikt nie wyciąga do niej
swej ręki bo to nas nie wzrusza
myślimy tylko o jednym
codziennie idąc z mozołem
aby dotrzeć do dnia następnego
i nie dać się porwać żywiołom
***
Dział: Proza życia
***
ZM
Autor
20 844 wyświetlenia
266 tekstów
1 obserwujący
Dodaj odpowiedź