Czy to głębokie wody, czy zatęchłe jaskinie, Będziemy plądrować, grabić i chaos szerzyć! Nam skrupułów brak, dopóty czas łowów nie minie. Lecz niechaj ktoś teraz z nami próbuje się mierzyć!
Serca z kamienia i skóra ze stali, Czy dziki błysk w oczach bądź natura wulgarna. Tak! To wszystko Bogowie nam dali! W naszych oczach, nawet największa istota jest słaba i marna.
Codzień nasze splamione krwią dłonie Bólem innych karmią i strachem poją. Tam gdzie my zajdziemy wiedzcie, że wszystko wspłonie! A po naszym przyjeździe rany się nie zagoją.
Jednakże, nawet w naszych sercach gości żal i żałoba, Gdyż jesteśmy, jak zepsute zabawki przez właściciela opuszczone. Kiedyś w naszych sercach zasiała ziarnko nienawiści pewna osoba. I zostawił po zabawie naszą nadzieją, niczym lalki podniszczone.
Lecz ziarno wrogości wykiełkowało, a zawiść sama wyrosła I aż do dziś w naszych sercach twią. Teraz to my pełnimy rolę oprawców, przez tą narośl co się rozrosła. I to przez nią nasze bogactwa nas niezadowalają.
Po upadku podnieść się nie umiemy, Przez co codzień w naszych uszach krzyki dudnią. I choć o swoich błędach dobrze wiemy Nasza zawiść i żal, można nazwać niekończącą się studnią.