Czekam, aż rozczłonkujesz moją ciszę w drobny mak, Gdy przyjdziesz i wydrzesz mi ją z oczu opieszałych. Jednym Twoim namiętnym pocałunkiem zapalisz moje spojrzenie zastygłe. Dość interludiów, niech brzmią słów pasaże, a ja nabierać je będę sieci wargami. Brzmieć będzie układ refrenów naszych twarzy nasyconych. A złote szepczące słówka jak bajkowe rybki będą wpadać i pleść się między nami w pejzaże, wtenczas gdy zmysły nasze spisywać to w myślach jak nocni kronikarze
Ah dziękuję! Już prawie traciłam nadzieję. Od jakiegoś czasu, dla mojego pióra, słowa są niczym cień, który płoszy się widząc słońce. Tak więc dziękuję za słowa tak miłe, dodały otuchy. Pozdrawiam miło, Luna :)