Czas nie oszczędzi łąkom naszym zieleni za srebrników garść zdrajca szron zetnie w nas kwitnące ogrody zimne światło gwiazd nie ogrzeje nam dłoni gdy nastaną dla duszy okradzione ze szczęścia okruchów dni słoty
Odchodzimy od słonecznej polany coraz dalej obcym twarzom niż sobie bardziej wierni I tylko tych jednych oczu szukamy w których cały ból istnienia zatopimy i zginiemy pozostając nieśmiertelni