Ja z własnego doświadczenia powiem, że jest taki moment dziwnego buntu - może to bezradność nim kieruje a może nieumiejętność pogodzenia się z takim doświadczeniem nie wiem... ale jest taki moment... Później przychodzi jakby olśnienie, że przecież nie mamy na pewne sprawy wpływu. I jak w książce napisano - "Nikt nie może uniknąć cierpienia" a choroba nie jest karą... czasem tylko potrzeba nam czasu by to zrozumieć...
Choroba, szczególnie ta ciężka, zmienia nasze spojrzenie na świat...najpierw jest bunt...dlaczego ja...później przychodzi akceptacja... Gdy już nauczymy się z nią żyć ( a gdy jeszcze nie pora umierać ) inaczej już patrzymy na świat...dostrzegając o wiele więcej wartości niż dotychczas...dziękujemy za dni, za godziny a nawet za chwile... Ja też kiedyś chorowałem na ciężką, beznadziejną chorobę...na dobrą sprawę nie powinienem żyć... i dlatego Twój wiersz wywarł na mnie ogromne wrażenie... Dobrze, że o tym piszesz...
“Oskar i pani Roza“... ksiazka ktora kazdy powinien przeczytac. Dostalam od corki na urodzinki teraz lezy na honorowym miejscu... blisko pod reka by mozna bylo po nia siegnac w kazdej chwili. Pieknie ciebie natchnelo Joasiu