czasami ją spotykam, ale... mijamy się obojętnie, wodzę wtedy za nią wzrokiem, szukając jej ponętnie. jest mi obca, a zarazem tak znana, niewinna, nieokiełznana, widzę ją wszędzie, w parku... gdzie zbiera żołędzie, nad rzeką... gdy karmi łabędzie, chwilami stoi za mną na przystanku, a wiatr... jej włosy czesze, chcę jej coś powiedzieć ale nie mogę, bo zaraz się peszę... ostatnio widziałem ją u jubilera w galerii, szukała coś w damskiej biżuterii... za szybą w tramwaju... w kwietniu, grudniu, maju... jak ona wygląda? nie wiem... a może tak jak Ty? ma cerę śniadą i marszczy brwi, nie wierzę... że zapukasz kiedyś do moich drzwi.
No proszę aż broda mi się wydłużyła:)Marku... prześliczny wiersz... gdzie nie spojrzysz tam widzisz Ją ale jakby nie przeznaczona dla Ciebie a to... NIE prawda... jest ! tyle że nie ta wyśniona:)Wracając do wiersza... urzekł mnie :)pozdrawiam serdecznie