Moja droga Pain, nareszcie zawitałaś :) I wiosnę przyprowadziłaś ze sobą :)) Dziękuję Ci, że wracasz, że jesteś, bo już się bałem, że się nie doczekam :) Uściski posyłam :))
Czasem to szkoda, że nie można cofnąć czasu.. a najbardziej szkoda, że ci, którzy odeszli już nie wrócą.. Smutno u Ciebie Adnachielu, ale sam wiesz, że uwielbiam taką poezję.. Twoją poezję... ;)
Kochana M., sobowtór w lustrze coraz bardziej obce ma oblicze i trudno mi w nim odnaleźć utraconego siebie. Blaknę. Całe szczęście, że moje koszule nadal są niebieskie :) I nigdy nie potrafiłem wmieszać się w tłum :)) Dziękuję Madeleine.
Trudno mi sobie Ciebie wyobrazić ze srebrnymi nitkami na skroniach:) Ale mimo to są rysy, które rozpoznałoby się nawet po drugiej stronie, bo wypatrywało się ich całe życie w napotkanych twarzach. Niezwykle poruszająca poezja serca, które zawsze pozostaje wierne tym, którzy je oswoili.
Z granitowej skały wzniesione zostało moje ulubione opactwo, tudzież zamek, na Mont Saint Michel. Znakiem tego, iż z granitu cuda świata powstają, i poezję rzeźbić się powinno :)) Dziękuję Arturze za Twój wpis wieczorny :) Serdecznie odwzajemniam :)
Pozostaje tylko pamięć w naszym sercu, bo wszystko inne szybciej przemija... No i niektórzy mają to szczęście, że potrafią w granitowej skale rzeźbić poezję na wieki... :) Pozdrawiam. :))