Codziennie doświadczam małych cudów gdy dotykam zimnych już dłoni a te na chwilę stają się jakby cieplejsze dopóki oddech trwa… i ten uścisk pożegnania na granicy, której ja już nie mogę przekroczyć… Najgorsze jest jednak to gdy człowiek umiera nocą w samotności zdany tylko sam na siebie przekracza ten próg bez pożegnania i uścisku dłoni przepełniony strachem... Gdy przychodzę rano zastaję już tylko puste łóżko i kilka rzeczy, najwierniejszych towarzyszy ostatnich dni… Chce mi się wtedy cholernie płakać ale nie mogę okazywać smutku bo za chwile na salę przywiozą kolejnego człowieka który być może jeszcze nie stracił nadziei…
Odchodzenie nocą w nieznane, gdy oczy wypatrzyć niczego nie mogą, a dłonie w pustkę trafiają jedynie... to odchodzenie bez świadków, gdy byłeś człowieku tylko przez chwilę jak gość którego nikt nie żegna... Jak dobrze ze tam jesteś Gerardzie i jak trudno tam być, by żegnać..
Kłaniam się temu wierszowi, a autorowi nie wiem co napisać, bo wszystkie słowa w tej służbie będą zbyt małe lub trywialne. Pozdrawiam serdecznie :)
Poruszające. Podziwiam osoby, które maja niewyobrażalne pokłady wrażliwości i siły by trwać w tej chwili odejścia. Niezwykle ujęte w słowa chwile, tak niewyobrażalnie smutne. Trzeba mieć wile wewnętrznej siły, by towarzyszyć tej chwili.
To trudne być strażnikiem na granicy życia i śmierci...przeprowadzać Tych ludzi i mieć świadomość że Ich istnienie zakończy się z chwilą przekroczenia tego progu.Ale świadomość że przekraczają go w samotności przysparza nam więcej cierpienia dlatego trwamy w miarę swoich możliwości przy Nich by mieli poczucie bezpieczeństwa że oddajemy Ich w dobre ręce Pana Boga gdzie wreszcie u Jego boku po tylu cierpieniach w chorobie będą mogli odpocząć. Ogrom tego ciężaru jaki na siebie nałożyłeś nie uodparnia... przytłacza ale i dodaje sił bo wiesz jakie to dla Tych cierpiących ważne...zdejmujesz z Nich część bólu.Ludzie Twojego pokroju Gerardzie to niezwykłe osobowości...Wam...za te cierpienia jakie również znosicie przy tak ciężkich pożegnaniach...pierwszym należą się skrzydła anielskie gdy Najwyższy zapragnie Was przy swoim boku. Wiersz niezwykle smutny...zatrzymuje...pozdrawiam