Drożdżowiec po Irlandzku
Co ci mam powiedzieć,
Radosny prawie kosmopolito?
Ty co dążysz by pławić się w euro.
Marzący o co najmniej mieć.
Jeszcze o słońcu Bali, Rzymu i Vanuatu.
Ja i małżonka, to jesteśmy szczęśliwi.
Spokojni, powolni, uśmiechnięci.
Za co duszą i sercem uważają nas -
Żona jest strzygą, a ja diabłem wcielonym.
Jeszcze patrioci lepszego sortu,
Nie wierzą, że wierzymy,
Bo czytamy Szymborską,
Jej strofami zachwycamy się,
Żywimy ducha naszego,
A jako człowieka rozumiemy i czcimy.
Nie rozumiem katolików co kradną.
Nie rozumiem, gdy wycierają swój fałsz
Chrystusem.
Że też upadł co najmniej 3 razy.
A Szymborska nikogo nie zabiła.
Nie okradła, a dała moc życia i piękno.
Mi się te błędy zdarzyły parokrotnie.
Żona jest kolokwialnie pisząc
Aniołem
I urodziła trzy córki z jajami.
Nie ma prawd absolutnych.
Nie ma czerni, która nie biała.
Dążącej do tęczy.
Stop!
Nie proś o rozmowę, w której księgi
Napisał Bóg.
Ale Irlandii nie wyobrażam sobie
Bez smalcu i wegety.
Autor