Menu
Gildia Pióra na Patronite

Liryka to czy nie?

Co ci mam napisać portalowy czytelniku
Który nie szukasz życia mądrego w poezji
Nie szukasz życia codziennego i pięknego
Który nie umiesz go dostrzec w tym gdzie jesteś
Bo ty szukasz w poezji nie poety człowieka
Lecz proroka wieszcza pomnika rabina
Szukasz metafory symbolu porównania
Jakiegoś rozdygotującego cię ach i ech
Który nie umiesz zza muru i szkła wyjść
Odłożyć samartfona lap topa i faktem żyć
Więc napiszę bo napiszę choć nie zrozumiesz
Czego metaforą dżem czerwony z żurawiny jest
Czego symbolem czerwony owoc kaliny
Na ośnieżonej gałązce tego krzewu
Którym zajada się para cierpliwych kosów
Alegorią jakich zjawisk są czarne kruki
Odlatujące nagle z szarego zmrożonego
Ale rozpromienionego promieniami słońca
Wysokiego rozłożystego drzewa orzecha włoskiego
Że chleb od Kastelikowej to można i trzeba
Porównać do mitycznego rogu obfitości

Nie porozumiemy się nie porozmawiamy
Jesteśmy jak te "dwa narody" brata naszego Siczki
Ja wiem co to jest bo dotknąłem połoniny
Ja wiem bo przeszedłem dzikie beskidzkie ścieżyny
Przemieniłem ich treść w śpiew przy ognisku
Pozbierałem ich owoce w butelki z nalewkami
Z głogu jarzębiny tarniny róży a ziarna i kwiaty
Żyta mniszka lip chabrów uczyniłem życia smak
W winie soku i ozdrowieńczych syropach

Ja widzisz nie jestem nowoczesny i nie pomaszeruję
Jutro rozdeptując życie i faktycznie krzycząc
Ukrzyżuj ukrzyżuj ukrzyżuj ukrzyżuj ukrzyżuj...
Nie udostępnie posta napiętnującego wielodzietność
Nie przybije ich gwoździem o treści królikarnia
Nie zalajkuje reklamie siłowni i manikirzystce
Wezmę narobię drzewa rozpalę w piecu
Przeczytam kilka strof Poświatowskiej esej Baczyńskiego
Ugotuję obiad małżonce podleje kwiaty
Zjemy kawę potem wypijemy z original Michaszkiem
Porozmawiamy podyskutujemy i co się
Uśmiejemy to się naprawdę wspaniale rozweselimy
Ludzie są bowiem tacy do rechotliwego śmiechu
W swoich zniewoleniach przyzwyczajeniach
W swojej religijności pracoholizmie i vi a vis
Czekającymi jak kontrmanifestacja którym imiona
Ateizm i lenistwo ale tak bardzo dopracowane
W swojej bezmyślności i szkodliwości bycia

Spacer i chwila z gwiazdami pełnią księżyca
Obłokami na północy nieboskłonu - prawdzie
O ulotności niektórych chwil ale bez żałowania
Patetycznego przeżywania i dyrdymalenia
Strofą napuszoną do głębokości dna czy dwóch
Więc raczej wtedy telefony są do dzieci
I jak konfesjonały wsłuchujemy się
Pocieszamy na spotkanie przy grillu umawiamy się
Na ziemniaki z popiołu wiosennego ogniska
Na wspólny dzień na przegadany jeszcze raz wieczór
Na mocy czerwonego mołdawskiego wina
Potem jest sen w pokojach domu rodzinnego
Które zawsze dzieci są zawsze czekają
Pełne miłości zrozumienia przytulenia ciepłych słów

Mógłbym ci napisać o głębi jakiejś tam wydumanej
Której oczekuje się od poetów i wiejskich myślicieli
Mógłbym ci zaaplikować smutków przeszłych
I aktualnych tysiące takich na serce lajka
Różę uznania wrażliwości laur i hit dnia
Mógłbym przyfanzolić deszczem łez moich i żony
Uskrzydlić cię wielbicielu poezji jakimś aniołem
Beskidów a już koniecznie cierpienia aniołem
Lub chociaż z kielonkiem aniołów z Bieszczadów
Ale skrzydła to są płatki orchidei na komodzie
I lecące na ziemię liście tamtegoroczne buka
Hm i też nie tęsknie za przeszłością żadną
A tym bardziej pierwszą miłością durną i niedokładną
Nie żałuję krzywd których wyrządziłem sporo
Nie oczekuje przebaczenia nie biję się w piersi
Było minęło dojrzałem wiem żyje będąc bardzo
Na razie tyle coś se weź jak chcesz i do pieśni

Mirosław 22.03.2018r.

297 724 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    17 April 2018, 14:59

    Dziękuję i serdecznie pozdrawiam Cię Adnachielu i podglądczy :)

  • Adnachiel

    22 March 2018, 20:25

    Trochę chaotyczne ale i tak fajne :)
    Czuć smak każdej chwili - oto liryka.
    Serdeczności :))