Ciszo ciemności, zimny puchu milczenia rozkładasz me myśli na części westchnienia. Ubijasz, upychasz pustkę w mym sercu i patrzysz, jak lecą wspomnienia bez sensu.
Bez blasku i w mroku spoglądasz jak sowa. Gdzie jestem? Gdzie patrzę? Co myślę? Gdzie się schowam? Zawężasz mój rozum i płaczem wspomagasz i kochasz i smucisz w niewiedzy mnie składasz.
I wczoraj, i dzisiaj i jutro zarazem. Przypomnisz mi znowu co jest mym zakazem. Bez znaków drogowych przepuszczasz me myśli. Zgubione, zniszczone bez ulgi pozostawione.
I wciąż mnie zamykasz w swej pajęczej sieci. I nie słuchasz gdy mówię i milczysz gdy serce me świeci.