Chciałbym... Witać Cię co rano, pocałunków setkami. Obsypywać Cię codziennie, róż płatkami. Co słońca zachód, tonąć w Twych ramionach.
Chciałbym... Co westchnienie, czuć Twój oddech na mym ciele.. Chodząc po pustym mieście, móc chwycić Cię za rękę. Kładąc się do łóżka, Ciebie w nim oglądać.
Chciałbym... Dłoń Twą delikatną poczuć, ustami swoimi. Wchodząc do domu, poczuć Twą obecność.. Idąc ulicą, sprawić, byś czuła się bezpieczna. Namalować obraz życia, w którym wszystko jest idealne. W którym my jesteśmy razem...
No i proszę, jakie komentarze po..."poprawce" :):) A więc....brawo, bo to w końcu Twoje słowa...Twój wiersz, a ja tylko "cieniem" :) Życzę przyjemnego dnia J.
Ładny temat, treść też dobra, ale spróbuj podzielić to na dwie - trzy strofy bez tylu anafor. Na przykład w ten sposób:
Chciałbym... Witać Cię co rano, pocałunków setkami. Obsypywać Cię codziennie, setkami róż płatkami. Co słońca zachód, tonąć w Twych ramionach. Co westchnienie, czuć Twój oddech na mym ciele.
Chciałbym... Chodząc po pustym mieście, móc chwycić Cię za rękę. Kładąc się do łóżka, Ciebie w nim oglądać. Dłoń Twą delikatną poczuć, ustami swoimi. Wchodząc do domu, poczuć Twą obecność.
Chciałbym... Idąc ulicą, sprawić, byś czuła się bezpiecznie. Namalować obraz życia, w którym wszystko jest idealne. W którym my jesteśmy razem...
Według mnie tak lepiej wygląda i brzmi. Pozdrawiam:)