Chcę smutek co powstał z marzeń twoich kaźni Ukoić balsamem z serca mojej wyobraźni Zapach hiacyntów z kolorem orchidei złożę Do czary goryczy tam w piersiach serdecznie przyłożę Po zieleń z liści kwiatów przejdę cały pokój Z nich ci poukładam wzburzone myśli w cichej modlitwy spokój Potem do snu na łóżku ze strof miłości Ciebie ułożę Ciepłem kołdry z pomarańczowości okrywając obłożę Gdy zaśniesz zejdę do ciszy garażu i tajemnic piwnicy Gdzie mieszkają pająki moich modlitw wierni powiernicy Są jak przekleństw i szczęścia codziennego notariusze Naszej miłości dzienników przepięknych depozytariusze Od nich pozbieram pajęczyny co jak wina z Kany dzbany Powrócę i we śnie wypęłnie nimi losu Twojego rany A jak się obudzisz wstaniesz do życia uzdrowioną Ponownie mocą dobrą jak kaneńskie wino natchnioną
Dziękuję. Na szczęście ten tekst na innych portalach zebrał pochwały i laury. Ja sam do niego nie przywiązywałem wagi, bo to osobisty tekst, pisany dla osoby najbliższej, a ponoć ma w sobie dużo mocy literackiej. Pozdrawiam serdecznie.