Mleko Zambrowskie
Bierzesz z szafki kredensu głęboki talerz
Wypełniasz mu wnętrze żurawiną
Przy okazji nabiera kolorów
Na żurawinę wysypujesz słonecznik
Dzieło wieńczy biały len
I nuta rozpusty
Łyżeczka masła
Schodzę więc do piwnicy
Daję kotu skrzydło ptaka
I z kartonu wyjmuje karton
Z którym idę po schodach
Nie licząc ich
Spojrzenie uśmiech pocałnek
Karton odkręcam z zakrętki i odstawiam
Gnę się do dolnej kondygnacji kredensu
Wyciągam garnek z którym pod kran
Odkręcam Przybędzanki Zdrój
I na piec
Trzy kroki w bok i znów kredens
Słoik w dłoni trzy kroki z powrotem
Odkręcasz i sięgasz do szuflady kredensu
Łyżka i nią sześć łyżek płatków
Do wody w garnku na piecu
Odkręcasz źródło płynie prąd
Wschodzi czerwone słoneczko
Mieszam w czym jestem mówią dobry
Czas mija jest pomysł na Poezję
Dolewam mleko do szarej konsystencji
Przemieniając ją w biel zapach i smak
Rozlewasz do talerzy z ziarnami i owocem
Stworzyliśmy smak życia
Moc życia bez niepotrzebnej mu
Tu i teraz głębi
Mirosław z Placu Lacha 23.06.2018r.
Autor