Biegnę. Nareszcie, jakże daleko dotarłam! W bladym świetle, cichym krokiem skaczę na ciernie, chwytam się za stopę, spadam na kamienie z wielkim łomotem.
Wstaję, poprawiam ubranie, fryzurę, jestem ostrożna, głowę podnoszę wysoko. Stawiam krok patrząc na zegarek, zdążę dobiec nim wskazówka znów stanie.
Może usiądę, chociaż minutę odpocznę. Mija godzina, nigdzie się już nie ruszę. Czas ucieka, biegnę o niczym nie wiedząc. Wciąż tu jestem choć wcale nie będąc.