Skoro nowe, to czemu włóczy za sobą stare? Czy stary spokój musi w nowym znaczyć to samo? Nie zagłębiam się w rozważania teologiczne, na pytanie: DLACZEGO? odpowiem po staremu - może z nudy, a dlaczego nie? :)
Tak tylko uzupełniłam przy okazji Twojej wypowiedzi. Nie tyle niewiary.
Nie wierzę, że wszyscy święci chcą mieć nas w opiece.
Zawsze żyłam w przekonaniu, że umierając uwalniamy się od życia zaczynając coś nowego. Nowe, które jest oddalone od ludzi jako takich, i ludzi którzy ciągle Boga o coś proszą. Więc Ci wszyscy święci... dlaczego mieliby chcieć czuwać nad żyjącymi? Skoro po śmierci mieli zaznać spokoju.
Acz tu jest wiele nieścisłości. A że nie jestem na ty z taką literaturą, to tylko zaznaczam swoją obecność w niektórych pytaniach.
Nie twierdzę, że tępisz. Właśnie napisałem, że z twojej niewiary wyczytałem, że też w "COŚ" wierzysz. Nie ma młodych, nie ma starych, wszyscy klękamy przed matką - nadzieją, ale czy to źle? Czarujemy dobrą ocenę, przyjaźń, miłość, szczęście bliskich, zdrowie, godną śmierć... Czy to źle? Moim zdaniem nie. A w berecie nie chodzę. :)
~R.A.K.u, nie wiesz o czym mówisz. Jaki moher. W tych czasach? :P
~yestem, sprostuję, bo nie wiem czy z tekstu wynika, w każdym razie: Moim zamiarem nie było tępienie religii. Nawet mi to przez myśl nie przemknęło. Bardziej zależało mi na takim zestawieniu: młodzi contra w podeszłym wieku.
Zresztą: Babcia klęczy, mówi: Tak łatwiej umierać.
"trudno nie wierzyć w nic" Każdy czaruje nadzieję na przyszłość tak, jak potrafi. Jeżeli nie potrafi, ginie w chaosie bogów, świętości, idei, przesądów... nicości. By żyć dopuszczamy się bardziej, lub mniej nieszkodliwych wariactw. Czy to źle? Kto wie?... Pozdrawiam.
Smutne, ale prawdą znaczone. Jednak ja, choć mój "moherowy" czas zbliża się nie ublaganie, to jednak takich zachowań dla siebie nie zwiastuję :) No chyba że do końca zdziwaczeję... wtedy kto wie :) Pozdrawiam :)