A kiedy zbudzi mnie rozpacz Zbyt cichych nagle poranków Gdy się rozbije dnia pewność O gniewną pustkę mych snów Czy wrócisz w zapachu lata Z muśniętą mgłą filiżanką Rzucając tęsknotę rosy Do bosych nadziei stóp?
I kiedy otworzę oczy Zbyt długo ciemnością pojone Czując na rzęsach słoneczną Czułości obietnicę Czy odnajdę w tym blasku Kształty snów utajone Okryte pokus szyfonem Przed słów niepokornych dotykiem...
A cóż tu tak pusto? Kolejna perełka którą oczekuję przeczytać w Twym tomiku Giuliet :) Marnujesz się w tej internetowej przestrzeni... Ale co do wiersza to jak zawsze przenosisz słowem do nieśmiertelnych krain, gdzie dusza nigdy nie zblednie.
Czy wrócisz w zapachu lata Z muśniętą mgłą filiżanką
Powaliły na łopatki moją wyobraźnię. W ogóle to jest w utworze piękny klimat a takich opisów kilka. Gratulacje dobrego tekstu, takiego na piosenkę poetycką. Pozdrawiam