Menu
Gildia Pióra na Patronite

Element Ognia

Cygan

Cygan

Zachodzące słońce nad jaskrawożółtą plażą przy Zatoce Dwóch Klifów, delikatnie muskało pieniące się lazurowe fale głaszczące morski brzeg. Piasek, pod jakby delikatnym dotykiem wiatru, układał się w misterne wzory i kształty, przypominające pismo lecz wcale nim nie był. Gdzieś w oddali krzyk paru szybujących mew, przenikliwe wibracje ich buntu, nie od rymu, unoszące się gdzieś w powietrzu, pod powałą kłębiastych chmur. Niby jak zgorzkniałe, strzeliste paluchy wystawały gdzieniegdzie z wody tuż przy linii morskiej, kilka skał na odlew usianych jak garby olbrzymów. Wiatr targnął się na piasek, tańczące ziarenka znów zaczęły pisać coś niezrozumiale. Krajobraz marzeń, raj nieodkryty, nieosiągalny. Ale zgarbiona postać nie patrzyła na to miejsce jako na miejsce wiecznego odpoczynku, beztroskiej swawoli, lecz jako na miejsce spotkania. Po włóczając raz po raz nogami, postać okuta w szkarłatny płaszcz ze złotymi haftami przy postawionym kołnierzu i takim sznurkiem przepasanym w pasie, niszczyła misterne wzory, piaszczyste języki swymi ciężkimi skórzanymi buciorami. W prawicy swej, ów nieznajomy ktoś dzierżył magiczną, głogową laskę z wplecionym w korzenie rubinem wielkości pięści, który błyskał od czasu do czasu niepokojąco, tajemniczo. Czarodziej jak się patrzy. Bez żadnego dobytku jedynie z laską, kędzierzawymi, kręconymi do ramion włosami, kędzierzawymi, krzaczastymi brwiami i brodą. Podszedłszy na skraj plaży, stęknął cicho, wbił laskę w piach tak by stała sama, a sam usadził się koło niej okrakiem i dopiero wtedy zapatrzył w morze ciężkim wzrokiem. Zatarł sękate, owinięte bandażem dłonie, podniósł kilka ziarenek piasku i tchnąwszy w nie jaskrawym płomieniem rzucił w lazurowe fale. Woda spieniła się, zaszumiała, a w miejsce ziarenek buchnęły kłęby śnieżnobiałej pary, ulatując powoli w górę. Czarodziej zmarszczył się starczo, lecz w zadowoleniu, jak to mają w zwyczaju ludzie usatysfakcjonowani i począł czekać. Ledwie ognista tarcza słońca dotknęła linii nieboskłonu, z szumem rozdzieranych fal do brzegu podpłynęła fantastyczna istota z tułowiem kobiety i rybim ogonem. Wynurzyła się powoli i zachłysnęła powietrzem. Zielone, mokre włosy przylegały do ciała syreny, przykrywając jej wdzięki przed wzrokiem Czarodzieja. Mocno niebieskie jak szkarłat oczy i takie same paznokcie, oraz niebieskawy odcień łusek na ogonie. Syrena podpłynęła na płyciznę, poparła się rękoma i zaśpiewała melodyjnie głosem, mogącym oczarować nawet najbardziej zgorzkniałe i nieczułe serca:
- Witaj Elemencie Ognia. Przybyłam na twe wezwanie najrychlej jak tylko mogłam. W czymże Ci pomóc ?
Czarodziej podniósł się z wolna, pewnie uchwycił drzewiec laski. Rubin błysnął krótko, Czarodziej wpatrzył się w niego i odrzekł:
- Witaj cna Syreno ! Mam poważne wieści dla Trytona i muszę niezwłocznie mu je tedy przekazać. Polowanie na Żywiołaki rozpoczęte, i żywię nadzieję iż Trytona okaże się na tyle łaskaw by udzielić mi schronienia w swym podwodnym pałacu. Elementu Ognia pod wodą szukać nie będą.
- Będziesz bezpieczny. Chodzi Elemencie, wskażę Ci drogę- Syrena zamilkła i cofnęła się w morze. Głośny plusk i tylko jej szafirowe oczy wwiercały się w brzeg, na kompana. Czarodziej wyrwał z ziemi laskę, zatoczył nią wokół siebie szeroki krąg i wymamrotał pod nosem zaklęcie. Wokół niego niczym olbrzymia bańka zebrało się wibrujące powietrze, chroniące go od zatonięcia i zapewniające zapas tlenu. Tak oboje zeszli pod wodę.

8942 wyświetlenia
97 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!