Menu
Gildia Pióra na Patronite

dotknąć nieba...

Harlow

Harlow

Wzniosłam się w górę. Było to niezwykle proste, wystarczyło chcieć, no i może trochę poruszać rękami. Płynęłam w powietrzu jakby w wodzie, odpychałam się nogami. Wiatr przyjemnie gładził moje włosy, głaskał twarz. Pode mną rozciągało się ciche, śpiące miasto. Światło księżyca rzucało delikatne cienie, ale nie bałam się. Nie pozwoliłam sobie na strach w tej magicznej chwili, mogłam czuć tylko szczęście.

Skierowałam swój wzrok ku górze. Jasna tarcza uśmiechała się. Chyba wszyscy widzą ten wyimaginowany uśmiech księżyca. Zawsze wyobrażam sobie, że ma twarz i patrzy na mnie. A wokół niego mnóstwo gwiazd, rozsianych na sklepieniu jak drobny mak. W taką cudowną, ciepłą, ugwieżdżoną noc nie sposób było nie oddać się wyobraźni.
Wzniosłam się wyżej, nad wieżowce. Wcześniej bałam się mocnego wiatru- ale moje obawy nie spełniły się. Było tam równie cicho jak między budynkami. Tylko ja i przestrzeń. Idealny czas do rozmyślać, ale... ale coś mnie ciekawiło. Nie mogłam się oprzeć. Taka okazja już nigdy więcej mogła się nie przydarzyć.
Leciałam dalej, do Końca, do ostatniego drapacza chmur. A wtedy zatrzymałam się i postawiłam stopę na krawędzi jego dachu, zachwiałam się nieco, ale szybko złapałam równowagę rozkładając ręce. Stałam już pewniej, chociaż druga stopa wciąż była w powietrzu.
Ręką sięgnęłam nieba. Było bardzo zakurzone, a z kurzu powstały drobne pajęczyny. Powstrzymałam wstręt- taka okazja już nigdy więcej mogła się nie zdarzyć. Mogłam dotknąć nieba.
Moje palce napotkały delikatny opór. Gęsta czerń była jak surowe ciasto, lepiła się do palców, była taka delikatna, w dotyku jedwabista. Udekorowana gwiazdkami, które świeciły gdzieś głęboko w niej, nieosiągalne.
Wtedy zawiał wiatr, straciłam równowagę i spadłam. I spadałam przez chwilę nim przypomniałam sobie, jak się lata. Powoli uniosłam się i usiadłam na parapecie jakiegoś budynku. Ściągnęłam z dłoni całe Niebo jakie się do niej przykleiło i wpatrywałam się w nie tak przez chwilę, a potem zręcznie ulepiłam małego misia.
- Cześć Charlie- szepnęłam. Tym imieniem nazywałam wszystko, ponieważ wydawało mi się najpiękniejszym imieniem. On ku mojemu zdziwieniu otworzył oczka i zamrugał nimi, zdezorientowany. Rozejrzał się wokół.
To wybiło mnie z rytmu, ale uśmiechnęłam się do niego. Charlie przechylił głowę, zmarszczył brwi, ziewnął, a potem podkulił nóżki, ułożył się wygodnie na mojej dłoni i chyba zasnął. Dotknęłam go ostrożnie. Był tak samo jedwabisty jak Niebo, ale nie przyklejał się. Był już jakby sobą, osobnym bytem.
Otworzył śpiące oczy i spojrzał na dłoń którą go dotknęłam, a potem na mnie.
- Kim jesteś?- zapytałam cicho, podsuwając go sobie bliżej twarzy.
- Misiem?- odpowiedział tonem takim, jakby mówił o najbardziej oczywistej rzeczy na świecie. Jego powieki przymykały się, wkrótce ziewnął po raz kolejny.
Ostrożnie zmieniłam pozycję tak, by wygodniej mi było spać, a Charliego opatuliłam swoją koszulą nocną. Uśmiechnął się po raz pierwszy, dziękując. Czuwał gdy zasypiałam.

503 wyświetlenia
14 tekstów
1 obserwujący
  • 12 November 2011, 11:37

    Świat Walta Disney'a

    nie myszek miki
    nie Ten Donald
    pluto
    pluto

    nie o bajki - nie o bajki.
    pluto mówię

    Ludzie plują na wszystko co ich otacza
    a karuzela z madonnami nad wesołym miasteczkiem
    kręci się w koło obłędu wrzucona
    a nad Jerozolimą płaczące matki a nad matkami Ona
    Czarna Madonna w złotej koronie
    z Różą zwycięstwa przy skroni
    w dłoniach wzniesionych dziś do modlitwy
    niesie zwycięstwo Koronie
    ''''''''' '''''' '
    Pluto mówię!
    ach pluto... pluralizm
    no ludzie plują na wszystko