Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozpad duszy

Martini2726

Martini2726

Widziała gasnące w jego oczach szczęście. Widziała wkradające się ból, niedowierzanie i rozpacz. Sama czuła jedynie pustkę. Od dawna chodziła martwa.

- Dlaczego? - Zapytał.
Dlaczego... Sama od dawna zadaje sobie to pytanie. Starała się odnaleźć odpowiedź w jego zranionym spojrzeniu. Czy to jego wina? Nie tylko jego, była tego pewna. W ciągu ostatnich miesięcy wszystkie problemy oraz różnice osobowości, usposobienia i poglądów nabrały w jej głowie gigantycznych rozmiarów. Mówiła mu o nich na bieżąco, ale on nie rozumiał. Twierdził, że wszystko da się naprawić, ale swoją część odkładał zawsze na później. Rozumiała to. Była z nim od kilku lat, znała go wystarczająco dobrze. Niestety nie potrafiła dłużej tłamsić w sobie swoich potrzeb. Każdy ignorowany przez niego problem sprawiał, że coś w niej umierało. Początkowo tego nie zauważała. Przecież kochała go, wytrwale budowała z nim życie. Wspólne życie z mężczyzną, o którym inne kobiety mogły jedynie marzyć. Zawsze była pewna, że nie znajdzie lepszego męża, przyjaciela kochanka...
Kolejny raz spojrzała na niego. Był bardzo przystojny. Siedział na łóżku tuż obok niej. Jego oczy, postura ciała i spięte mięśnie zdradzały, że czeka na kolejny cios.
Starała się odnaleźć w nim swoją utraconą miłość. Bardzo chciała ponownie zapełnić pustkę goszczącą w jej sercu. Tak bardzo pragnęła, by przestał cierpieć. Nie potrafiła.
- Zginęliśmy pod naporem problemów, które przez brak starań stale rosły, odcinając dopływ tlenu do pokładów mojej miłości.
Nie chciała wyrzucać mu zaniedbań. Miała świadomość, że w pewnym momencie i ona odpuściła. Za bardzo go szanowała, żeby zasypać ģo pretensjami.
- Powiedz mi... Masz kogoś? Poznałaś kogoś? Pytam z ciekawości.
Wiedziała, że o to zapyta. Mimo tego poczuła, jakby wymierzył jej cios.
- Nie mam, ale owszem... Poznałam kogoś.
Widziała nienawiść i pogardę, które zaczęły się w nim budzić.

Nie mówił wiele. Zaciskając zęby z bólu i wściekłości, pakował swój podręczny bagaż.
- W połowie przyszłego miesiąca wracam. Nie chcę wtedy widzieć tu Twoich rzeczy. Klucze zostawisz w skrzynce.
Chciał zachować zimną krew. Nie chciał robić jej scen. Nie chciał, by widziała, jak bardo cierpi. Ale ona wiedziała, czuła to. Od przeszło pięciu lat dbała o jego szczęście i była mu wsparciem.
Otwierając drzwi wyjściowe, odwrócił się w jej stronę.
- Niezależnie od tego, z kim kiedyś będziesz, miej świadomość, że musisz nad sobą sporo popracować. Życzę szczęścia.
Odszedł.
Jego słowa upewniły ją, że postąpiła słusznie. Miała dosyć narzucanej jej dyscypliny. Czy miała mu za złe? Nie. Wiedziała, że na jego miejscu postąpiłaby podobnie.

(25.08.2017)

13 948 wyświetleń
214 tekstów
12 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!