Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dziewczyna z Żar, żar i żyletka.

M44G

M44G

„Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje.”

Bł. Jan Paweł II

Poniedziałek bardzo wczesny ranek wyjeżdżam w delegację do Żar
nie wiedząc, co mnie spotka tam.

Dojechałem na miejsce, ciepło było, lecz straszyło deszczem. Robota jak robota zawsze to samo, te same problemy wady i zalet niewiele, jedną zaletą chyba jest obiad i sen.
Pierwszy dzień przeminął gładko dużo biegania po mieście i jeżdżenia w tą i w tamtą stronę i z powrotem. Jakieś 35 kilometrów po całym mieście. To, co mnie rozbawiło pierwszego dnia, to jak człowiek utrzymujący się najczęściej ze sprzedaży przeróżnych to fragmentów metalowych wyprowadzał lodówkę na spacer na smyczy, coś mi mówi, że szli w kierunku złomowiska.

Drugiego dnia chodzenie po mieszkaniach i sprawdzanie stanu technicznego instalacji i wypisywanie różnych usterek, co naprawić, a co wymienić i różne takie tam. Dzień miną niezbyt ciężko.

W środę wszystko to samo tylko kilka pijanych osób źle nastawione do tego, co robię, ale nic po za tym. Postanowiłem sobie to wynagrodzić obiadem i zaszalałem poszedłem do Chińskiej knajpy i zamówiłem coś nie wiem dokładnie, co ale talerz był z żeliwa w kształcie smoka i dymiło się z tego dania i bulgotało tak czy inaczej było warte wydanych pieniędzy. Potem był sen.

Po śnie nadszedł ten dzień, czyli Czwartek 04.07.2013 Roku. Nic a nic nie przewidywałem, że spotka mnie w ten dzień i to z rana tak trudna sytuacja i z początku przerażająca. Sytuacja, która miała mnie spotkać, miała mnie spotkać pierwszy raz w życiu, to tym bardziej nie wiedziałem jak się zachowam w tej sytuacji, lecz jedno wiem to nie powinno tak wyglądać. Dzień zaczął się normalnie poranna toaletą, śniadanie no i w drogę od budynku do budynku od mieszkania do mieszkania. Po wyjściu z któregoś z mieszkań postanowiłem obejrzeć i opisać liczniki od prądu opisują i przyglądając się tym zegarom usłyszałem metaliczny dźwięk, taki jakiś jakby coś metalowego z niedużej wysokości spadło na drewniane schody klatki schodowej. Nawet nie zareagowałem na ten dźwięk, bo przyzwyczajony do tego, że w tak starych i niezadbanych kamienicach to normalne odgłosy bywają gorsze i nikt się nie przejmuje takimi szczegółami. Następnie odwróciłem się na pięcie i postanowiłem udać się jeszcze wyżej na poddasze, w tym momencie zobaczyłem Ją dziewczynę z Żar i pobladłem nie widziałem siebie, lecz pobladłem na pewno. Ręce Jej ociekały krwią, krwią w kolorze wiśniowym ta sekunda trwał niczym godzina, głowa tej dziewczyny była opuszczona na kolana. Pierwsza moja reakcja to próba wydostania się z budynku, lecz coś w progu mnie zatrzymało niczym niewidoczna ściana i coś kazało mi wrócić do Niej.

Wróciłem, zapukałem do drzwi mieszkania, z którego ostatnio wyszedłem, otworzyła starsza Pani powiedziałem jej z przerażeniem w głosie o dziewczynie i powiedziałem o dziewczynie i poprosiłem by zadzwoniła po pogotowie, a Pani ta odparła:
„ Dla głupiej pijaczki nie będę dzwonić po karetkę.” – (Zatrzasnęła drzwi za sobą)
Zatkało mnie, podszedłem do tej dziewczyny spytałem dwukrotne:
_ „ Wszystko OK, NIE potrzebujesz pomocy?”
Dziewczyna nie reagowała W żaden sposób.
Podszedłem do innych drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem otworzyła młoda kobieta, może w moim wieku?
- „Dzień dobry, czy zna Pani tą dziewczynę, co siedzi u góry?”- Zapytałem
- „ Nie, nie znam”- odrzekła w ciemno.
„To może jednak Pani spojrzy na górę?”- Zapytałem.
Kobieta podeszła spojrzała zlękła się i odpowiedziała:
- „Nie znam Jej, nie wiem, kto to.”
-„A może Pani zadzwonić po karetkę?”- zapytałem
-„Mogę!”- Odpowiedziała i cofnęła się do mieszkania po telefon.
Nagle niespodziewanie zakrwawiona dziewczyna wstała i chwiejnym, lecz szybkim krokiem uciekła nam.
Wyszedłem za Nią, lecz zniknęła rozpłynęła się, musiała znać na podwórku jakieś przejście przez piwnice, czy coś, bo nigdzie jej nie było przepadła bez śladu. Zemnie buchał żar nie wiem czy z emocji czy przez żar, który buchał z nieba. I następnie dokończyłem prace jakby nic się nie wydarzyło, tylko w nocy nie mogłem zasnąć.

Nastał dzień piąty czyli piąty w Piątek dzień był taki sam jak wtorek i środa w głowie ta dziewczyna, a na koniec pracy w drodze do miejsca gdzie był nocleg zobaczyłem jak płonie śmietnik i znów ten żar tym razem wywołał go ogień zadzwoniłem po straż pożarną, przyjechali szybko powiedziałem im też, co i jak, poczekałem jak ugaszą i poszedłem do domu, w którym nocowałem szedłem dumny, sam z siebie, że ocaliłem śmieci w śmietniku, że miałem tyle odwagi by zadzwonić po straż, a o tym, że wczoraj szukałem pomocy w zadzwonieniu po pomoc medyczną by ratować życie dziewczyny to już nie Pomyślałem i o tym, że sam mogłem zadzwonić, a nie dzwonić dzwonkami od drzwi obcych.
Zapytacie mnie, czemu nie zadzwoniłem? Odpowiem Wam od razu. Nie wiem, ale pewnie przez strach, który to mnie ogarnął.
W sobotę wróciłem do domu i opisałem to, co mnie spotkało przez ten tydzień, a w szczególności w CZWARTEK.

HISTORIA CAŁKOWICIE PRAWDZIWA OSOBY I MIEJSCA RÓWNIEŻ JAK I CZAS, W KTÓRYM TO WSZYSTKO SIĘ MI PRZYDARZYŁO
Pisząc to dowiedziałem się o szczytnej akcji. Zamurowało mnie, ze względu na tematykę zawartą w tej akcji i postanowiłem umieścić linki do tej akcji.

„Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”

Bł. Jan Paweł II

„this is it”

http://www.ifyouneedasign.com

https://www.facebook.com/IfYouNeedASign

66 748 wyświetleń
1128 tekstów
102 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!