Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czy to jest przyjaźń, czy to jest kocha... nie?

Hanwordka

Hanwordka

-To nie tak jak myślisz… - spojrzał błagalnie w jej oczy, nerwowo bawiąc się swoimi rękami.
- To jak? –spuściła wzrok, nie chciała zobaczyć jego błagań, zawsze miała miękkie serce.
- Ja tylko… ja wcale nie chciałem tego powiedzieć. Przepraszam. – westchnął.
- Może nie chciałeś, ale czy to coś zmienia? – z rezygnacją spojrzała w okno, desperacko poszukując tam jakiegoś ciekawego obiektu do obserwacji. Nie chciała teraz na niego patrzeć, tylko nie to. Znalazła małego wróbla siedzącego na tui. Jej wzrok się zatrzymał, a myśli kołatały się w głowie, obijając ją od środka.
- Po prostu nie chciałem… ale nie musisz się martwić. Między nami może pozostać wszystko jak do tej pory. Obiecuję ci to. – w głębi serca cieszył się, że patrzy na tego wróbla. Sam nie musi patrzeć w jej zapłakane oczy, to by go dobiło.
- Jak dotąd? Tak? Ja nie sądzę, że to jest wykonalne. Nie po tym, co usłyszałam… Zawsze wszystko zepsujesz! – do tej pory starała się trzymać nerwy na wodzy, jednak tym razem nie wytrzymała i z wyrzutem podniosła na niego głos. Jednak to nie z powodu złości, którą on u niej spowodował. To wróbel odleciał i puściły jej nerwy. Jej idealny obiekt skupiania uwagi uznał, że nie ma tu czego szukać. Być może i słusznie. Ona sama nigdy nie uznawała swego widoczku za oknem za godny uwagi, bez wróbla był po prostu nudny. Musiała znaleźć sobie inną zajmującą czynność. Zaczęła bawić się swoimi paznokciami, to odprężało ją już od czasów szkolnych, za co nierzadko dostawało jej się od nauczycielek rządnych jej uwagi.
- Ja wiem, że może to co usłyszałaś ode mnie nie było tym, co byś chciała…
- Tym co bym chciała?! – przerwała mu, zadzierając sobie skórkę przy paznokciu. Na kocyk spadła kropelka krwi. – To co usłyszałam od Ciebie to istny koszmar, najczarniejszy scenariusz, istna apokalipsa! – Może trochę przesadzała, ale zbyt długo próbowała patrzeć przez okno na ptaka, ignorując swoją wewnętrzną złość. Dokładnie sześć minut i pięćdziesiąt cztery sekundy. Była wręcz idealnym przykładem człowieka, który próbując tłumić wszystko w sobie, w końcu wybuchał uderzając w swą ofiarę z siłą niedźwiedzia grizzly.
- Wiem, że mieliśmy się trzymać z dala i utrzymywać dystans. Wiem też, że mieliśmy być przyjaciółmi, oglądać razem filmy, jeść popcorn, napić się piwa od czasu do czasu w jakiejś knajpie. Wiem, mieliśmy razem gadać o pierdołach, a czasem żalić się na swoje problemy. Uśmiechać się do siebie i dzwonić od czasu do czasu. Pytać o zdanie, radę, czasem i prosić o szczerą krytykę. To wszystko to nic takiego. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, to normalne. Czy nie możemy dalej przy tym pozostać? Zapomnij o tym, co ci powiedziałem.
- Nie mogę… - odwróciła się od niego w poszukiwaniu chusteczek higienicznych. Wiedziała, że jeszcze kilka jego słów i wpadnie w ryk. Miała bardzo starannie pomalowane oczy, nie chciała zniszczyć efektu. Jednak w myślach zapytała się, dlaczego, skoro on jest tylko jej przyjacielem, nie chce rozmazać sobie makijażu? Jednak wzięła chusteczki.
- Dlaczego nie możesz? – skoro ona nie podzielała jego zdania w tej kwestii, dlaczego nie mogła zapomnieć? Coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że nie zrozumie kobiet. Nigdy.
- Po prostu, to nie jest takie łatwe. Pamięć mam dobrą. – wydusiła dzielnie ostatnie słowa w tej męczącej rozmowie. Powiedziała cokolwiek, by nie wybuchnąć płaczem. Wciąż siedząc tyłem do niego, z chusteczką zapobiegającą katastrofie na jej twarzy. Wiedziała, że musi go wyprosić, w tej chwili, zanim łzy zaleją jej pokój. Jeśli już, chciała utonąć w samotności. Wstała z kanapy i wzięła głęboki oddech. – Chodź, odprowadzę cię do drzwi.

Gdy wróciła do pokoju usiadła na swoim wielkim, włochatym dywanie. Wtuliła palce w jego długie poskręcane frędzle. W końcu mogła spokojnie wyrzucić z siebie emocje. Płakała. Ponad czterdzieści siedem minut. W tym czasie w myślach powtarzała odpowiedź na jego ostatnie pytanie: „ Bo też cię kocham”. Rozsądek kazał jej jednak tego nie mówić, bała się, zawsze się bała. Wolała mieć przyjaciela, kumpla. Zależało od sytuacji, którego słowa używała. Które było dla niej wygodniejsze. Nie chciała zobowiązań. Nie chciała być zraniona. Tak było prościej. Gdy już skończyła płakać, przytuliła się do miękkiego przyjaciela, po czym zmęczona zasnęła. Śniło jej się, że obejmowała jakąś ważną funkcję w jakimś ważnym urzędzie. Lecz pod jej miejsce pracy przyszli niezadowoleni ludzie i urządzili protest. Mieli mnóstwo plakatów, na których wciąż powtarzało się jedno słowo: „egoistka”.

1052 wyświetlenia
23 teksty
0 obserwujących
  • WilceeQ`

    1 March 2012, 17:09

    Sytuacja znana, klasyczna wręcz i jak zawsze kwitowana przeze mnie dziwnym uśmiechem - żyje się raz, ryzykuj a milości daj żyć - bowiem po akcie odwagi, nic nie będzie jak niegdyś.

  • Albert Jarus

    1 March 2012, 10:34

    A ja myślę, że ona mimo wszystko z nim porozmawia i będzie ok. Ładna historia.

  • 29 February 2012, 17:06

    Ja również się utożsamiłam z bohaterką. Myślę, że większość z nas przez to przeszła.. Przyjaźń która przeradza się w miłość... i już później nie ma ani jednego ani drugiego.. Eh..
    Opowiadanie.. podoba mi się :)

  • Hanwordka

    29 February 2012, 14:55

    Dziękuję bardzo za opinie. Miło, że ktoś to czyta i zostawia po sobie jakikolwiek ślad. Dziękuję, pozdrawiam ;)

  • Sheldonia

    29 February 2012, 09:22

    A wiesz, przypomina mi to sytuację, w której sama byłam. I powiem, że miłość jednak wszystko spieprzyła. Do takiego stopnia, że nie było już co zbierać... Podoba mi się.