Menu
Gildia Pióra na Patronite
Jukja

Jukja

Śmierć nie powinna pojawiać się tak wcześnie. Nie wtedy, gdy człowiek dopiero zaczyna kosztować życia; kiedy czuje miłość, szczęście, kiedy wie , ze jest komuś potrzebny. Śmierć powinna przychodzić gdy jesteśmy starzy i schorowani, kiedy ból staje się nie do wytrzymania, Śmierć wtedy powinna pomagać. Ale ona nigdy tak nie robi. Karze nam cierpieć gdy nas boli, nawet nie myśli o pomocy. Lubi zadawać ból i cierpienie, tak jakby się tym żywiła. Przychodzi nagle, wtedy gdy się jej nie spodziewamy, nawet wtedy nie zabiera nas od razu, syci się naszym strachem i bólem.

Dlaczego mężczyźnie, który znalazł wreszcie drugą połówkę, zaczynał być szczęśliwym coś takiego się przytrafiło. Pojechał tylko do pracy, jego dzień miał wyglądać jak każdy inny. Zrobić swoje zadanie jak najlepiej potrafił, wrócić do swojej dziewczyny, zabrać ją na kolację, powiedzieć ze ją kocha. Planowali ślub z tego co mi wiadomo. Dawno się z nim nie widziałam, teraz tego żałuje. Ale wrócę do opowieści. Został wysłany z pracy do innego zakładu aby zrobić oświetlenie, był najlepszym elektrykiem w swojej firmie. Zadanie miał zrobić po godzinach pracy, aby nie przeszkadzać nikomu. Było już dobrze po 15-stej. Nagle zrobiło się spięcie, ogień buchnął, a on był w samym centrum tego ognia. Jego krzyki usłyszały sprzątaczki, które natychmiast przybiegły do niego. Pierwszy raz widziały człowiek, który się palił, nie wiedziały co robić, bały się że mogą coś źle zrobić chcąc mu pomoc. Ale pokonały swój strach, podbiegły do niego, wiedziały, że muszą zedrzeć z niego to palące się ubranie ,więc tak zrobiły. Wraz z ubranie odchodziła jego skóra, czy już wtedy Śmierć chciała, aby dołączył do jej niewolników? Sprzątaczki sprawiły, że przestał się palić, on upadł na ziemie , nieprzytomny. One myślały, że T. już nie żyje. Ale zadzwoniły po pogotowie. Ambulans przyjechał bardzo szybko, zabrali go do szpitala w innym województwie na oddział oparzeniowy II i III stopnia. Zapadł w śpiączkę, ale lekarze twierdzili, że za parę dni się wybudzi, że na pewno przeżyje jako, że jest to młody organizm. T. leżał w śpiączce przez trzy tygodnie. Lekarze sami nie wiedzieli dlaczego ten chłopak się jeszcze nie wybudza. Uważali, że może przeżywać szok i boi się wybudzić. Rodzina, dziewczyna i my, wszyscy jego znajomi mieliśmy nadzieję, ze T. będzie żył, że za jakiś czas wszyscy razem usiądziemy przy piwie wspominając tą sytuację. Była niedziela, 15 stycznia ,akurat sprzątałam po obiedzie. Usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam aby ten ktoś wszedł. To był mój znajomy, minę miał nie tęgą, domyślałam się, że musiało stać się coś złego, ale nie przypuszczałam , że powie mi tą okropną wiadomość. T. zmarł, już go z nami nigdy więcej nie będzie, nie pójdziemy wszyscy razem na imprezę, nie będziemy się nawzajem przekrzykiwać grając w piłkę nożną na ps3. Nie wiem kiedy to do mnie dotarło, czułam jak talerz wyślizguje mi się z ręki a potem upada z głuchym dźwiękiem na podłogę rozbijając się. Wszystko zdawało mi się być w tamtym czasie odlegle i szczerze powiedziawszy dalej nie jestem w stanie dopuścić do siebie tej myśli, że go nie ma już z nami… Bo jak można takie coś zaakceptować? Nie musze tego akceptować, ale wiem, że trzeba, bo wtedy będziemy mogli wszyscy jakoś żyć. Jakoś. Nigdy już nie będzie tak jak było, choćbyśmy nie wiem jak się starali, bo jednego z nas już nie ma. I co jest najgorsze nigdy już nie będzie. Zostały po nim fotografie i wspomnienia. No i co ciepło w sercu. Zawsze gdzie się pojawiał sprawiał, że ludzie się uśmiechali na jego widok. Zawsze służył pomocom, nawet osobom których nie znał. Nie jestem w stanie uwierzyć, że już nigdy nie otrze łez uśmiechając się i mówiąc, że nikt nie jest wart naszych łez, a ten kto jest na pewno nas do niech nie doprowadzi. On swoją śmiercią sprawił, że płaczemy wszyscy, bo wszyscy straciliśmy Go.
W sobotę pogrzeb T. Nie wyobrażam sobie tego. Nie wyobrażam sobie, że to będzie nasze ostatnie pożegnanie z nim, że dla niego życie już się skończyło, a w nas umarła cząstka życia jaką był on. Straciłam przyjaciela, wiec jak mam z tą świadomością żyć? Nikt go nie zastąpi, bo nikt nie znał mnie lepiej od niego.
[*]T.zmarł 15.01.2012. Miał 25 lat. Zostawił dziewczynę, rodzinę i przyjaciół.

A Śmierć stała i śmiała się patrząc na nasze łzy.

4956 wyświetleń
43 teksty
2 obserwujących
  • Albert Jarus

    6 March 2012, 15:29

    Żeby nie było- fajnie piszesz.
    Staraj się, bo możesz sto razy lepiej :)

  • Jukja

    20 January 2012, 13:57

    dziękuję,naprawdę to doceniam...

  • Sheldonia

    20 January 2012, 10:00

    Myślę, że zasłużyłaś na plusa. Ładnie napisane, smutne a takie życiowe niestety.

  • Albert Jarus

    19 January 2012, 19:10

    kiedys opowiem
    każdy człowiek nosi w sobie takie historie, w których zamyka się cały świat... które dla niego rozdzierają serce, przynoszą ból lub ukojenie... sa takie historie...
    dziś twoja jest ważana

  • Jukja

    19 January 2012, 18:58

    z chęcią bym wysłuchała

  • Albert Jarus

    19 January 2012, 18:52

    Wiem, to czuć...
    Może kiedys opowiem Ci moją historię.. Kiedyś...

  • Jukja

    19 January 2012, 18:28

    piękny,bo prawdziwy i z serca...

  • Albert Jarus

    19 January 2012, 18:13

    Piękny hołd.
    Nic więcej nie napiszę...