Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dramat.

think113

think113

Są ulice, którymi strach się przemieszczać. Są takie dzielnice, które napawają przerażaniem. Gdy słońce zachodzi, gdy promienie słoneczne nie oświetlą już tych uliczek. Z zakamarków wychodzą tacy ludzie, którzy nie cackają się z wrogami, których lepiej nie spotykać o później godzinie. I tej porze wszystkie drogi stają się ślepym zaułkiem.

W tym samym mieście żył Kuba – chłopiec miał trzynaście lat. Wokół siebie miał zawsze wielu bliskich, znajomych. Na dodatek jego drzewo genologiczne było rozrośnięte niesamowicie szeroko. Był normalnym szczęśliwym nastolatkiem, cieszyło go zwykłe życie, proste podarunki, chwile spędzone w gronie przyjaciół.
Czas mijał… przestał odzywać się do swych bliskich. Zajął się kolegami z innej dzielnicy, oni pokazali mu „zioło”, zaczął palić. Wszystko toczyło się dalej. Mijał dzień za dniem. Potrafił nie pisać do najbliższych przez miesiąc. Było to spowodowane poznaniem nowej rzeczy, jakim są konopie indyjskie. Zbyt mocno wdrążył się w to, uważał to za coś najpiękniejszego na świecie. Rodziców oszukiwał, mówiąc, że idzie do przyjaciółki, choć tak naprawdę jechał do swoich nowych kolegów, by zapalić.
Na szczęście przeminęła jego głupota, zaczął próbować zmieniać swój życiorys. Nie wiadomo skąd ta myśl i dlaczego chciał wrócić do poprzedniego życia. Spróbował. Odezwał się do starych znajomych. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki skarb ma przy sobie -osoby ,które wybaczyła mu takie zlekceważenie. Rozpoczął się czas wakacji, letnich wypadów, imprez, prywatek. Wszystko było takie, jakie powinno być.
Trwonienie czasu na naprawdę zbędne rzeczy minął. Czas było wracać do szkoły.
Jego znajomi na ogół byli starsi, uczęszczali do szkół gimnazjalnych, ponad gimnazjalnych. Nadszedł czas na Kubę, musiał iść do nowej szkoły.
Z początku było nijak, jak to pierwsze dni w szkole. Z biegiem czasu poznawał coraz więcej nieodpowiednich ludzi, wpadał w małe kłopoty, choć zdarzało się to nadmierne często. Powoli odwracał się od swoich rówieśników. Co raz bardziej denerwował wszystkich swoim zachowaniem, nowo zmienionym charakterem, priorytetami oraz tym, co jest dla niego ważne.
Przeistoczył w sobie wszystko, co było możliwe ; fryzurę, styl ubioru, upodobania muzyczne. Zaczął „ćpać” amfetaminę i kokainę. Swoje najpiękniejsze cechy ukrył gdzieś głęboko w sobie. Nie były mu już potrzebne w świecie narkotyków.
Na fazie potrafił jechać tydzień, półtora . Wiadome jest, że towar nie jest tani. Jego kieszonkowe nie wystarczało, zaczął kraść pieniądze rodzicom. Sprzedawał to, co posiadał. Mimo tego zapadł w długi, zadłużał się na każdym kroku, wszędzie miał ludzi, którzy go ścigali za rachunki.
Los uśmiechał się do niego. Znalazł złoty zegarek. Bardzo drogo był wyceniany. Gdy stawka podniosła się do zadowalającej ceny, sprzedał go. Spłacił długi, lecz zapomniał o paru małych zaciągnięciach gotówki, które rosły z dnia na dzień. Tym, którym oddał zamienili się w dobrych kumpli. Niestety nie wszyscy. Był ich posłannikiem, a mianowicie roznosił towar do kupców. Oczywiście zarabiał na tym nie złe pieniądze. Teraz nic dla niego się nie liczyło.
W tym samym czasie spotykał się ze starymi przyjaciółmi, którzy wybaczali mu na każdym kroku. Miał także dziewczynę, z którą był już rok i bardzo ją kochał. Choć zaniedbywał ich, to widywali się w miarę możliwości, nieraz u kogoś na noc. Przyszły dni, w których wszystko się waliło : problemy w domu, nacisk w szkole rozstanie z dziewczyną, kłótnie z przyjaciółmi, brak „dragów” w mieście. Nie wytrzymał napięcia. W garażu znalazł stary, masywny sznur, przywiesił go do haka na rower. Zawiązał pętle – znał różne sposoby, bo kiedyś interesował się wspinaczką górską. Podstawił sobie krzesło, które stało nieopodal niego. Założył pętle na szyję.
Tego samego dnia minął jego ostateczny termin oddania pożyczonej sumy dzielnicy, która była grozą dla całego miasta.
Rano wybrali się na poszukiwania jego dokładnych danych osobowych. Dla nich to nic trudnego. Zdobyli informacje w niecałe dwie godziny. Do południa mieli do załatwienia parę istotniejszych spraw, znacznie ważniejszych, niż taki człowiek. Po południu zajechali pod jego dom. Dwoma czarnymi samochodami. Z nich wysiadły cztery osoby. Byli to mężczyźni w dresach, luźnych bluzach z kapturem, a na twarzy widniały czarne okulary i chustka naciągnięta na pół twarzy. Wchodząc do środka narobili ogromnego hałasu, a w holu zostawili harmider. Matka słysząc makabrycznie głośny szmer, zadzwoniła po policję, jednocześnie zawiadomiła pogotowie ratunkowe z myślą, że komuś może coś się stać.
Grupka chłopaków szukała Kuby, po dziesięciu minutach do domu wtargnęła policja. Akcja nie toczyła się długo, złapali przestępców, a Jakuba znaleziono we wstrzymaną akcją serca nieodwracalnie, zmarł...
Przez kolejne dni przewijało się mnóstwo ludzi : detektywi, policja. Zastanawiano się czy chłopiec popełnił samobójstwo, czy mężczyźni zdążyli dość do garażu i powiesili chłopca.
Przesłuchiwano oskarżonych, rodziców, a nawet znajomych szukając powodów samobójstwa ich przyjaciela.
Nastąpił dzień rozprawy sądowej. Na ławie oskarżonych zasiedli włamywacze. Gdy sąd czytał ogłoszenie uniewinnienia mężczyzn za śmierć. Nagle na salę wbiegła jego przyjaciółka. Spokojnie podeszła do sędziny i wyszeptała coś na ucho.
Wszystko stało się jasne. Nadzieja – bo tak miała na imię, wyjaśniła krok po kroku, co wydarzyło się tego dnia. – Kuba był naćpany jak zresztą zawsze. On, wszystko mi opowiadał, co wyrabia się w jego życiu. Jak diametralnie zmieniło się od momentu, gdy ćpa. Tego dnia byłam z nim w garażu. Zwierzyłam się, że chciałabym spróbować choć Raz załadować. Gdy cała transakcja zakończyła się, usłyszeliśmy ogromny hałas. Kazał mi schować się i pod żadnym pozorem nie wychodzić. On założył pętlę na szyję, stanął na krzesełku. Powiedział mi, że gdy oni zobaczą go wiszącego, to wyjdą, bo przestraszą się, a ja wtedy odetnę go. Wyjęła mu krzesełko z pod nóg, ale nie zdążyłam się ponownie schować. Ci mężczyźni weszli i kazali mi… patrzeć jak on umiera.
Tak właśnie kończy się historia o chłopcu, który majestatyczne życie i wspaniałych przyjaciół upuścił w zatracenia, a wszystkie wartości zamienił w narkotyki. To przestroga dla wszystkich , że nie warto tego, co najważniejsze, zamieniać na to, co powierzchowne. Pamiętajcie trzeba, coś stracić, by coś docenić, żeby odzyskać , trzeba się zmienić. Trzeba przebaczyć, choć czasem nie jest tak jak powinno i zrozumieć jak ważne jest życie.

540 wyświetleń
13 tekstów
0 obserwujących
  • Albert Jarus

    6 June 2012, 10:19

    Wybacz, ale skoro już poświeciłem czas na przeczytanie, poświecę i na komentarz.
    Straszne to było. Powinieneś(autorze) nadać tytuł "Życiorys", przeleciałeś jak burza przez jego życie, a sens jaki chciałeś przekazać mogłeś zawrzeć w jego ostatnich dniach życia, skupiłbyś się wtedy na dużo ważniejszych sprawach...
    Podejrzewam, że jesteś młodą osobą, dlatego jak na kogoś kto stawia pierwsze kroki wyszło przyzwoicie, ale jeśli długo pisze to wyszło słabo.