Menu
Gildia Pióra na Patronite

Bajka o szczurku Eugeniuszu

M44G

M44G

Rozdział V
„ Dojrzałość”

Już coraz bliżej senna nadchodziła pora. To szczurków trójka wybrała się na spacer z wieczora.
Dzieci Stasio i Marysia zabrały dziadziusia no i pluszowego misa na spacer po okolicy. By mogła przygotować niespodziankę na urodziny dziadka reszta rodziny. Urodziny dziadka dopiero jutro z rana, ale przygotowań całe mnóstwo zrobić tort, serpentyny i uprasować obrusy i ozdobne dzianiny. Dziadek zgodził się na spacer bez namysłu, bo wiedział, co się święci. No i też zdarzyła się okazja by opowieści część dalszą opowiedzieć i pokazać maluchom kilka miejsc związanych z tą historią.
- Dziadku, dziadku goń nas!- Krzyczały rozrabiaki.
- Poczekajcie nie biegnijcie tak szybko, bo ja za wami nie zdążę, ponieważ mam już swoje lata. Poprosił dziadek wnuczęta.
-Po, co się tak spieszyć? Chodźcie do mnie przejdziemy się po woli po okolicy i opowiem wam o miejscach, które to odegrały ważną role w moim życiu.- Powiedział dziadek.
Dzieci szubko powróciły do dziadka Marysia ustawiła się po lewej stronie dziadka a Stasio po prawej, miso był w łapkach najmłodszego.
- Patrzcie tam jest mostek, na którym to po raz pierwszy zobaczyłem waszą babcię. Był to deszczowy dzień wasza babcia biegła z wielkim pędem z chustką foliową na głowie z jakimś takim szaleństwem w oczkach a ja właśnie wracałem ze szkoły do domu.
- To wtedy się poznaliście dziadku?- Zapytała Marysia.
- Wtedy to mało, co byłbym stratowany przez waszą babcie a gdzie tu mówić o zapoznaniu. Biegła rozchlapując błoto na wszystkie strony i nie patrzyła na nic wokół. Jak ja już byłem na środku mostu w biegła na niego ona z początku wcale mnie nie zauważyła tylko wręcz odwrotnie przebiegła centralnie przeze mnie. Mało, co nie wrzuciła mnie do strumienia. Dopiero leżąc już na deskach trzymając się przy tym poręczy u słyszałem „ Przepraszam, ale skrzynki ludzie skrzynki” Nic a nic nie zrozumiawszy z tego zdania oprócz słowa „ Przepraszam” podniosłem się i ruszyłem w stronę domu oglądając cię raz po raz za tą szczurkom, co mnie potrącając mało, co nie zabiła topiąc mnie w strumieniu.
-, Ale czemu babcia tak biegła i krzyczała przy tym tyle?- Zapytał Stasio.
-, Ponieważ dowiedziała się czegoś bardzo ważnego dla nas szczurów. Czegoś tak ważnego, co mogło zaważyć nad naszym życiem lub śmiercią.
-, Czego, czego, czego?!- Krzyczały rozentuzjazmowane pociechy.
- Wszystko w swoim czasie.- Odpowiedział staruszek.
-No powiedz dziadku. Co było takie ważne?
- Powoli powiem wam, ale wszystko po kolei.
- A więc wracałem do domu do starej stajni niedaleko naszego młyna, która to stoi do dziś. Aż tu nagle zobaczyłem mojego kuzyna Alberta, który też mnie zauważył i zaczął wołać „ Gienek, choć do mnie.” Podszedłem do niego i zapytałem go. „ O co chodzi?” A on zdziwiony. „ To ty nic nie wiesz ludzie szykują kosze i skrzynki i jutro jadą na targowisko po nowe koty, bo z tego powodu, że to lato, co było bardzo urodzajne i ciepłe i nas szczurów jest trzy razy więcej niż rok temu a przez to, że idzie zima i obowiązek zbierana zapasów zmusza nas do zasiedlania coraz bliżej osiedli ludzkich i ludziom nasza obecność chyba się nie spodobała i postanowili nas zabić. Rozumiesz zabić, ale nie łapkami tylko w ten bezczelny sposób kotami chcą nakupować kotów. Rozumiesz kotów.” Pomyślałem w ten czas, że żartuje, ale przypomniałem sobie tą „szczurkę”, co mnie prawie nie zabiła na moście krzyczącą „ Przepraszam, ale skrzynki ludzie skrzynki.”
Odpowiedziałem „ Rozumiem Albercie wszystko już rozumiem wiesz, co muszę jak najszybciej dostać się do domu i ostrzec moją rodzinne. Trzymaj się kuzynie!” Wykrzyczałem do niego i ruszyłem w pośpiechu do stajni. A, Albert powiedział, bym poprosił Azora.
-Azora? A kto to?-Spytały dzieciak.
-Azor to pies właściciela. Odpowiedział dziadek Stasiowi i Marysi.
-To psy nas lubią? Zapytała Marysia.
-Nie wszystkie, ale ten to wyjątek Azor to mój przyjaciel, który nie raz uratował mój ogonek.
-KOLACJA!!!-Rozniósł się donośnie po okolicy krzyk donoszący się z okolic młyna.
- Słyszycie drogie szczurki babcia z mamą woła na kolację. A więc chodźmy.
Szczurki dotarły już do młyna a słońce już zachodziło. Koniec rozdziału V.

C.D.N

66 688 wyświetleń
1128 tekstów
102 obserwujących
  • M44G

    12 April 2012, 18:30

    Dziękuje Wam za tak miłe opinie.

  • Albert Jarus

    12 April 2012, 12:15

    świetne

  • Sheldonia

    12 April 2012, 10:43

    ;)

  • zakochaneniebo

    11 April 2012, 17:17

    Fajnie się czyta pana opowiadania.
    Przyjemne. ;)
    Czekam na ciąg dalszy.