Przy blasku odbijającego się od wody słońca siedzieli na przeciwko siebie. Patrzył jej głęboko w oczy, co sprawiło że zawstydziła się jeszcze bardziej. Spuściła wzrok i uśmiechnęła się lekko. Objął jej dłoń delikatnie drżącymi i ciepłymi rękami.
-Powiedz szczerze, boisz się mnie czy miłości? Odpowiedzi sama jeszcze nie była do końca świadoma. Nie potrafiła nazwać swoich uczuć, a tym bardziej o nich mówić. Rozumiał to doskonale, ale wiedział że nie może pozwolić jej być dalej samą. Czuł, że jest ona jego bratnią duszą. Dogadywali się świetnie, zawsze i na każdy temat. Dopóki nie zaczęli rozmawiać o zranionych uczuciach. Jej milczenie zdawało się mieć odpowiedź: boi się i jego i miłości. -I mnie i jej, prawda? - zapytał lekko zmieszany. - Bardzo trudno mnie samemu o tym mówić, ale postanowiłem zaryzykować i powiedzieć ci o swoich uczuciach. Spojrzała na niego z ciekawością. -Kontynuuj – dodała po chwili. -Dobrze – uśmiechnął się – otóż... Nigdy nie powiedziałem komuś, że go kocham. Nawet rodzicom, nawet babci, nawet sobie. Boję się, że więcej tego nie zrobię... Bo cię kocham. Nastała chwila tak cicha, że gdyby nie szum wiatru usłyszeliby bicie własnych serc. -Naucz mnie nie bać się miłości – szepnęła i ścisnęła jego dłonie – a nie pozwolę, żeby taki głos nie mógł tego więcej powiedzieć. Przyciągnął ja do siebie i przytulił jak małe, zapłakane dziecko.