Próbował wstać, próbował... Chciał się nie obwiniać o to co się stało, trzymał w ręku dłoń najukochańszej istoty jaką miał w swoim życiu, martwą dłoń. Nie wiem czy myślał cokolwiek w tamtym momencie czy tylko wpatrywał się w tą bladą twarz i oczy pozbawione wyrazu a jego oczy napełnione były łzami. Wygląda jakby spała - pomyślał i odruchowo - zamknął jej oczy. - Ludzki odruch? Odruch cywilizacji? Łzy spływały mu po policzkach czuł ich intensywny słony pełen goryczy smak, nie taki jak po starcie partnera; smak, który czuł w tamtym momencie był to smak czystej rozpaczy czystego cierpienia, odczuwał w sobie niesamowitą pustkę, widział dziewczynkę leżącą przed nim, trzymał jej jeszcze ciepłą dłoń w swoich rękach - nieświadomy że to ostatni raz. Ostatni raz, gdy widzi to dziecko. Telefon - złapał... jaki jest numer na policję? 112... sygnał jeden dwa, siedem... - Kurva! - Halo? - <płacz> - centrum reagowania ratunkowego. - Halo? - Co się dzieje? Gdzie pan jest? - Moja córka... Moja córka - szeptał - nie żyje - z wielkim trudem wypowiedział ostatnie słowo. Podał adres i odłożył telefon obok. Dłoń Izabeli stygła, przytulił do siebie ciało dziewczynki, łkał... łkał jak nigdy, uświadamiał sobie, że jego dziecko nie żyje, że nic już nie przywróci mu życia. Nie rozumiał - nie myślał co się działo wiedział tylko, że jego ukochana córeczka nie żyje a on nie ma mocy życia jej przywrócić. Nie wiadomo co działo się później, w relacji ratowników medycznych podkreślano, że mężczyzna z ciałem dziewczynki na rękach tkwił w stanie katatonii jego oczy były bez wyrazu, zupełnie jakby dusza opuściła ciało. Konrad był z Izabelą, prowadził ja za rękę szli dalej razem w stronę światła.