Menu
Gildia Pióra na Patronite

Romantyzm

PetroBlues

PetroBlues

Początek weekendu nie zapowiadał się zbyt ciekawie. Właśnie rozstałem się z dziewczyną, a wszyscy znajomi akurat mieli inne plany więc nawet nie miałem z kim napić się piwa . Mimo wszystko postanowiłem choć na chwilę wyjść z domu i wypić jakiegoś drinka. Wybrałem się do jednego z okolicznych pubów. W ten dzień jednak nawet wódka nie wchodziła jak należy więc dość szybko zebrałem się do powrotu marząc już tylko o miękkiej poduszce. Wyszedłem z knajpy, gdy moją uwagę zwróciła drobna rudowłosa postać siedząca na murku tuż obok lokalu i chlipiąca w rękaw swojego ciemnego, nieco obtartego już płaszczyka. Podszedłem bliżej a dziewczyna w jednej chwili ucichła delikatnie unosząc głowę i wbijając we mnie swój wzrok.

- Nie bój się. – Powiedziałem spokojnie. – Coś się stało?
Dziewczyna w odpowiedzi tylko potrząsnęła przecząco głową . Mimo to usiadłem przy niej i postanowiłem pomilczeć razem z nią. Trwało to dobrych kilka minut. Zdążyłem zauważyć, że brzeg jej płaszcza i pończochy w kilku miejscach są okopcone. Nie pytałem jednak o to, bo coś mi mówiło, że i tak nie otrzymam odpowiedzi. Po kilku dłuższych chwilach usłyszałem jednak cichy, nieco ochrypły od płaczu głos:
- Dlaczego tu ze mną siedzisz?
- Bo mi też jest smutno. – Odparłem bez zastanowienia. – Dziewczyna mnie rzuciła, a ja nawet nie mam z kim pogadać, wszyscy mają ważniejsze sprawy.
- Skądś to znam. – Szepnęła, po czym chwyciła mnie za rękę. – Chodź, coś Ci pokażę.
Byłem nieco zaskoczony ale jakoś nie miałem nic lepszego do roboty. Szedłem za nieznajomą dobry kawałek, aż w końcu stanęliśmy przed starym i dość ponuro wyglądającym domem. Zauważyłem, że dolne fragmenty drzwi i okna w niektórych miejscach są okopcone, trochę mnie to zafrapowało ale czułem, że na razie lepiej o to nie pytać. Dziewczyna widząc, że o czymś myślę przyłożyła tylko palec do ust na znak bym milczał i pociągnęła mnie do drzwi domostwa. W środku było dość przytulnie, w komiku strzelał spokojnie ogień, panowała zupełna cisza. Zauważyłem, że duże drzwi prowadzące do jednego z pokoi zamknięte są na dużą mosiężną kłódkę i od dołu są nieco osmalone. Tym razem już chciałem o to zapytać, ale nieznajoma mnie uprzedziła:
- Tam kiedyś był mój pokój, nie wolno tam nikomu wchodzić, nie pytaj o to, proszę, kiedyś się dowiesz.
Niezbyt mnie zadowoliła ta odpowiedź, ale uznałem, że nie będę naciskał. Na kilka chwil ponownie nastało milczenie. Potem jednak dziewczyna wskazała mi kanapę i szepnęła:
- Opowiedz mi coś o sobie, chcę byś mówił, ty tez chciałeś przecież komuś się wygadać, chętnie cię wysłucham, nie krępuj się.
Na początku czułem się trochę dziwne ale z każdą minutą przybywało mi swobody. W końcu wylałem wszystkie moje żale, a ona słuchała bez słowa, ale z wyraźnym zaciekawieniem. Nie znałem jej, nie wiedziałem nawet jak ma na imię, a jednak zrobiło mi się lżej.
- To może teraz ty mi coś opowiedz? – Mruknąłem dość niepewnie, gdy skończyłem monolog o sobie.
- Ja nigdy nie kochałam. Nikogo. – Odparła, po czym natychmiast mnie pocałowała. Byłem mocno zaskoczony ale po kilku sekundach wszystko stało mi się obojętne. Nawet nie wiem kiedy pozbyliśmy się ubrań. Godzinę później leżeliśmy nago wtuleni w siebie, a ja nie bardzo wiedziałem czy powinienem nadal tak milczeć czy jednak zagaić rozmowę. W końcu jednak przypomniałem sobie, że wciąż nie zapytałem jej o pewną dość istotną rzecz:
- Słuchaj…-Zacząłem. – Jak masz na imię?
- Anka. – Bąknęła w odpowiedzi i ziewnęła przeraźliwie, po czym zamknęła mi powieki dotykając je swoimi dwoma paluszkami. Zasnąłem w ciągu kilku minut.

Coś chyba jeszcze mi się śniło, gdy poczułem, że jest mi trochę zimno i nieco mokro. W końcu otworzyłem oczy i ku mojemu zdziwieniu zorientowałem się, że leżę w dość wysokiej trawie, cały mokry i przemarznięty. Była wczesna jesień, ale poranki już nie należały do najcieplejszych, więc zdrowo mnie telepało. Nie bardzo rozumiałem co się stało, coś mówiło mi, że trochę za mocno się spiłem wczoraj w pubie, a cała ta historia z nieznajomą była tylko ostrą delirką. Wstałem z zamiarem jak najszybszego oddelegowania się do domu, aby założyć coś suchego, jednak zatrzymała mnie drobna szeleszcząca rzecz która ni stąd, ni zowąd nalazła się pod moim butem. Była to kartka papieru przypalona w kilku miejscach, na której zapisany był tylko jakiś adres. Namyślałem się chwilę, ale ciekawość wzięła górę. Kilkanaście minut później byłem na miejscu. Ku mojemu zdumieniu ujrzałem wyremontowany świeżo budynek który jeszcze wczoraj był ruderą. To było miejsce do którego przyprowadziła mnie owa nieznajoma. Coś znowu zaszeleściło pod moim butem. Zawahałem się, ale podniosłem. Na kartce narysowana była mapka. Największą jej część zajmował obszar w którym rozpoznałem cmentarz. Czerwonym krzyżykiem oznaczona była jedna z mogił, do której narysowana była dokładna trasa. Niczego w tym wszystkim nie rozumiałem, ale postanowiłem udać się w wyznaczone na mapie miejsce.
Cmentarz był po drugiej stronie miasteczka więc trochę mi zeszło, ale w końcu dotarłem. Dość długo błądziłem między grobami, zanim odnalazłem ten właściwy. W końcu jednak mi się to udało, a gdy już to nastąpiło zamarłem z przerażenia. To był grób tej dziewczyny. W rogu tablicy widniało jej zdjęcie.
- Anna…miała 24 lata… - czułem, że myśli gnając w mojej głowie roztrzaskiwały się o czaszkę. Ku mojemu przerażeniu pod moimi nogami zauważyłem kolejną kartkę, tym razem przyciśniętą do ziemi starym rewolwerem. Podniosłem ją drżącymi rękoma i rozwinąłem. Był to wycinek z gazety sprzed trzech tygodni. Czytelny był tylko krótki fragment artykułu:

…to był pierwszy pożar z ofiarą śmiertelną w ostatnich latach w tym rejonie. Większość rodziny na szczęście była w tym czasie poza domem. Mniej szczęścia miała jednak starsza z córek mieszkającego tam małżeństwa. Z jej pokoju nic nie zostało i choć strażacy wyciągnęli ją niemal bez oparzeń, nie zdołali jej uratować, gdyż zmarła w wyniku zaczadzenia…

Byłem w szoku, marzyłem, by to wszystko było tylko złym snem. Takie rzeczy przecież nie dzieją się naprawdę, duchy nie istnieją, to nie możliwe. Po chwili zauważyłem, że rewolwer zniknął. Zanim zdążyłem pomyśleć usłyszałem szept:
- Dziękuję za miły wieczór.
Po tych słowach natychmiast padł strzał i zapadła ciemność.

Dwóch policjantów przechadzało się po cmentarzu, z daleka obserwując koronera badającego zwłoki młodego mężczyzny z dziurą w czaszce.
- Zenek, ta dziewczyna musiała mieć branie, minęło tak krótko od jej tragicznej śmierci, a już trzeci palnął sobie w łeb na jej grobie. – Mówił jeden z gliniarzy.
Drugi na chwilę przystanął, podrapał się po głowie i odparł:
- Ta, pieprzeni romantycy…

47 981 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
  • kuloodporna

    8 March 2021, 23:25

    Kolejna perełka .....mniam....mniam ach........pożarłam ją wzrokiem.........:)

  • Kasik

    12 September 2013, 17:39

    Ciekawe opowiadanie. Aż strach pić ;)